Black
Ceremonial Kult
"Crowned
In Chaos"
Godz Ov War 2021
Black Ceremonial Kult poznałem
stosunkowo niedawno za sprawą trafionej gdzieś po taniości płyty z demówkami
zespołu. Jako iż materiał ten zrobił na mnie bardzo dobre wrażenie, zapowiedź
nowej EP-ki przyprawiła mnie o przyjemne mrowienie w pewnych rejonach ciała.
Zresztą... EP-ki... No niby to EP-ka, ale długością i tak przekraczająca
niejeden pełnowymiarowy krążek, bowiem zawierająca grubo ponad trzydzieści
minut muzyki. I to muzyki, która podoba mi się tak samo jak okładka
"Crowned In Chaos", zawierająca mniej więcej analogiczną ilość
diabelstwa co rzeczony obrazek. Chilijczycy nie pierdolą się w tańcu, tylko
niosą śmierć i zniszczenie w jakże charakterystycznym, południowoamerykańskim
stylu. Czyli takim, który kocham przede wszystkim za dzikość i spontaniczność
którą przesiąknięty jest tamtejszy death czy black metal. Zresztą nie ma się tu
co zamykać w szufladkach, bowiem oba te gatunki są przez Black Ceremonial Kult
mieszane mniej więcej w tych samych proporcjach. Każdy z utworów właściwych
zamieszczonych na tym wydawnictwie to solidna, bezlitosna chłosta. Szalejące
blasty chwilami przechodzą w rytmy marszowe jedynie po to, by za chwilę
zaatakować ponownie totalną rozpierduchą. Nie znaczy to jednak, że płyta ta
opiera się jedynie o jazdę na złamanie karku. Panowie potrafią także
zdecydowanie zwolnić do niemal doomowego tempa. Najbardziej reprezentatywnym
dla całości utworem jest "KKK", gdzie mamy w zasadzie to, co
najlepsze – od totalnego walca po szatkujące perkusyjne kanonady. Wszystko jest
tu bardzo surowe, tak pod względem czysto muzycznym co i brzmieniowym.
Gitarzyści atakują raczej nieskomplikowanymi akordami, jednak czynią to tak
intensywnie, jakby mieli za chwilę pozrywać wszystkie struny. Jedyne chwile
wytchnienia stanowią pojawiające się między utworami mroczne interludia,
jeszcze mocniej podkreślające diabelski charakter "Crowned In Chaos".
Myślę, że jest to najbardziej brutalny i dojrzały materiał jaki zespół
dotychczas nagrał. Nie przełamujący barier, nie odkrywczy, będący jednak
kwintesencją wspomnianego powyżej gatunku. Maniacy Slaughtbbath czy Putrid
zapewne będą tą EP-ką zachwyceni tak samo jak ja. Satysfakcję gwarantuję własną
głową. Piękna rzeź!
- jesusatan