- FOR ENGLISH SCROLL DOWN -
PHRENOCYST
„Cremation Pyre”
Blood Harvest (2024)
Portugalia
na deathmetalowej mapie świata jest raczej bladą plamą. Przed trzydziestu laty
uraczyli świat pojedynczymi, mało kojarzonymi obecnie wydawnictwami od
Disaffected i Thormenthor i z grubsza to by było na tyle. Co innego jeśli
chodzi o black metal, gdzie Signal Rex to obecne chyba jeden z bardziej
rozpoznawalnych labeli szerzących skrajnie podziemne granie ku chwale rogatego.
Phrenocyst to relatywnie nowa nazwa z półwyspu iberyjskiego, która póki co
dorobiła się tylko minialbumu. Wraz z końcem wakacji światło dzienne ujrzy ich
debiutancki krążek „Cremation Pyre”, z którym dane mi jest obcować od jakiegoś
czasu. I choć do współczesnej elity gatunku raczej droga jest tym przypadku daleka, to sądzę, że jest to grupa,
która plasuje się raczej w tej górnej połówce jeśli chodzi o jakość.
Portugalczycy zdecydowanie wpasowują się we współczesne trendy oldschoolowego
grania, ich death metal jest mięsisty, mocno podrasowany doomowymi, miażdżącymi
akordami i wyrazistą pracą sekcji rytmicznej. Ucho cieszy fakt, że Phrenocyst
nie stara się grać na jedno kopyto, umiejętnie różnicuje tempo starając się,
żeby nie zanudzić słuchacza dreptaniem w miejscu. Gitary smarują tłusto, kiedy trzeba robią
miejsce dla perkusisty, który wrzuci jakieś wypełnienie, innym razem dają
czterem struną wybrzmieć i przebić się z drugiego planu. I choć miejscami czuć,
że są fragmenty na „Cremation Pyre” gdzie to riffowanie mogłoby być bardziej
odważne, pomysłowe czy wyraziste, to finalny wydźwięk i konstrukcja kompozycji
dowodzą, że tutaj dzieła przypadku nie ma. A uwagę na pewno zasługują skromne,
spokojniejsze, często akustyczne fragmenty, które dodają nieco odrealnionego
charakteru. Osobiście chciałbym usłyszeć tu tego więcej, bo robi to fajną
robotę, ale nie będę się czepiał debiutu. Czepiać się będę natomiast partii
wokalnych, które stanowią dla mnie największy problem tego wydawnictwa. Pan
gardłowy bowiem albo nie a pary w płucach, albo wokal został trochę za bardzo
pogrzebany w miksie i próbuje się przedzierać z drugiego planu. Brakuje mu tez
dynamiki, zadziora, który by dobrze wkomponowywał się w warstwę instrumentalną.
Niestety, ale odbieram go jako pewien hamulec, który trochę rzuca cień na
całość, odzierając trochę „Cremation Pyre” z pewnej dramaturgii, która tu
niewątpliwie jest. Na ten moment nie sądzę, żeby to był album, do którego będę
wracał, ale nie ukrywam, że Phrenocyst wszedł na orbitę moich zainteresowań i
chętnie będę obserwował dalsze poczynania Portugalczyków, bo wyczuwam tu spory
potencjał na więcej.
Harlequin
PHRENOCYST
„Cremation Pyre”
Blood Harvest (2024)
Portugal
is a rather pale stain on the deathmetal map of the world. Thirty years ago
they graced the world with single releases from Disaffected and Thormenthor,
which are now little recognized, and that would be roughly it. What's different
when it comes to black metal, where Signal Rex is perhaps one of the more
recognizable labels currently spreading extreme underground music to the glory
of the horned one. Phrenocyst is a relatively new name from the Iberian
Peninsula, which has only produced a mini-album so far. End August, the light
of day will see their debut full-lenght
“Cremation Pyre”, which I have been given the opportunity to interact
with for some time. Although the road to
the modern elite of the genre is rather far in this case, I think this is a
group that ranks rather in the upper half when it comes to quality. The
Portuguese definitely fit into the modern trends of old-school playing, their
death metal is meaty, heavily tweaked with doomy, crushing chords and
expressive rhythm section work. It is earpleasing that Phrenocyst doesn't try
to play the same on and on, skillfully varying the tempo in an effort not to
bore the listener with drifting in place.
The guitars sound beefy, they make room for the drummer to throw in some
fills when necessary, at other times they let the four strings ring out and
break through from the background. Despite the feeling that there are passages
on “Cremation Pyre” where this riffing could be more daring, inventive or expressive,
the final tone and construction of the composition prove that nothing here is
unintentional. Even the modest, quieter, often acoustic passages, which add a
somewhat unreal character, certainly deserve attention. Personally, I'd like to
hear more of that here, as it does a nice job, but I won't pick on the debut. I
will, however, cling to the vocal parts, which are the biggest problem of this
release for me. This is because Mr. Throat either doesn't have a steam in his
lungs, or the vocals have been buried a little too much in the mix trying to
break through from the background. It also lacks dynamics, a burr that would
blend well with the instrumental layer. Unfortunately, though, I perceive it as
a bit of a brake that casts a bit of a shadow over the whole, robbing
“Cremation Pyre” a bit of a certain drama that is undoubtedly here. At this
point, I don't think this is an album I'll be returning to, but I can't hide
the fact that Phrenocyst has entered the orbit of my interest, and I'll be
eager to watch the Portuguese's further deeds, as I sense a lot of potential
for more here.