Dauþuz / Rimruna /
Schattenvald / Nemesis Sopor
“Quintessenz”
Schattenpfade / Sol Rec. 2020/21
Wspominałem kiedyś, że lubię splity. Często właśnie
na tego rodzaju wydawnictwach można natknąć się przypadkowo na jakiś nowy,
nieznany wcześniej band wart zainteresowania. Od klasycznych splitów jeszcze
lepsze są 4-way-splity, i właśnie taki wrzuciłem sobie ostatniego wieczora na
talerz. Mimo iż jest to materiał sprzed półtora roku, to dla większości jego
współtwórców stanowi ostatnie dotychczas wydawnictwo w katalogu, stąd też chyba
warto parę słów o nim wspomnieć. Na pierwszy ogień idzie Dauþuz z najkrótszym,
choć i tak trwającym niemal dziesięć minut utworem „Erþæ”. Zespół ten przewinął
się już, o ile się nie mylę, na łamach Apocalyptic Rites. Panowie grają dość
tradycyjny, niezbyt wyszukany rodzaj czarnej sztuki, umiejętnie budując i
utrzymując nastrojowy klimat kompozycji za pomocą zróżnicowanych wokali oraz
wyważonego połączenia nordyckich tremolo z bardziej standardowymi harmoniami.
Nietypowym jest jednak, iż panowie w swoich tekstach poruszają tematy związane
z… górnictwem. Nie żeby mi to przeszkadzało, bo i tak chuja rozumiem z tego, co
wykrzykują, jednak sam ten fakt stanowi pewnego rodzaju ciekawostkę. Rimruna
prezentuje nam z kolei najdłuższą na składance kompozycję, trwającą równiutkie
czternaście minut. I ten niecały kwadrans to na dobrą sprawę Rimruna w pigułce.
Mamy tu zatem bardzo nastrojowe wprowadzenie, po którym wariacje na temat black
metalu z lat dziewięćdziesiątych malowane są szarymi i niebieskimi kolorami z
bardzo umiejętnym balansem pomiędzy lekko hipnotyzującymi tremolo, fragmentami
akustycznymi i porywistymi zrywami. Zespół zdecydowanie inspiruje się szkołą
północną, aczkolwiek robi to tak umiejętnie, iż nie sposób wskazać wprost bezpośrednich
nazw, z których Niemcy czerpią natchnienie. Na pewno szorstkości tym dźwiękom
dodają teksty śpiewane w języku narodowym twórców, choć poza zadziornością
sporo tu także wyciszaczy, stanowiących zazwyczaj ciszę przed burzą. Słychać
wyraźnie, że pomysłów zespołowi nie brakuje a wszelkie zmiany i przejścia
wypływają z siebie naturalnie, w sposób niewymuszony. Kolejni na liście są Schattenvald
ze swoją zdecydowanie surowszą wersją diabelskiej sztuki. Dzięki bardziej
garażowemu brzmieniu, oraz pojawiającym się w tle delikatnym liniom klawiszowym
można potencjalnego odbiorcę odesłać ze skojarzeniami w kierunku wczesnego
Emperor. Tym bardziej, że maniera śpiewaka chwilami przypomina wczesnego
Ihsahna. Nie brak w tym kawałku różnorodnych smaczków, nastrojowych zwolnień,
przejść w punkowe d-beaty czy niespodziewanych zwrotów akcji, a przede
wszystkim naprawdę szerokiego wachlarza ekspresji wokalnych. Słychać, że muzycy
z blackmetalowego pieca sporo chleba już się najedli i układają te klocki nie
od wczoraj. Na koniec prezentują się czterej gentlemani z Nemesis Sopor. Po delikatnym
wprowadzeniu ich „Demiurg” nieco się rozpędza, ale podobnie jak Rimruna,
panowie logicznie dozują napięcie, chwilami zwalniając i wlewając w swój utwór
różne kombinacje, sięgające nawet inspiracji heavymetalowych (głównie
przejawiających się w partiach solowych), choć przez chwilę nawet miałem
skojarzenia z rodzimą Furią, a nawet Mgłą, gdy pod koniec pojawiło się bardzo
miło bujające tremolo. Cholernie ciężko jest mi wydać wyrok, który z tych
niemieckojęzycznych zespołów wypada na
tym splicie najlepiej, gdyż wszystkie z nich są „jakieś” i każdy z nich
prezentuje bardzo solidny poziom. Dlatego też warto sięgnąć po „Quintessenz” a
następnie może po wcześniejsze dokonania tych hord. Każda z nich jest bowiem
warta uwagi.
-
jesusatan