piątek, 28 listopada 2025

Recenzja Doomas „R'lyeh”

 

Doomas

„R'lyeh”

Gothoom Prod. 2023

Dziś coś kapkę starszego. Doomas pochodzą ze Słowacji, a swoje początku datują na niemal dwie dekady wstecz. Przez ten czas zdążyli dochrapać się trzech dużych albumów (plus demosa i EP-ki), z których ostatni właśnie mam na rozkładówce. Nie wiem jak brzmiały poprzednie płyty zespołu, więc skupię się jedynie na tym, co zawiera wspomniane wydawnictwo. Panowie zza naszej południowej granicy parają się graniem z gatunku death / doom, z dość sporym naciskiem na epitety „melodyjny” czy „klimatyczny”. Co prawda taki opis mnie samego niezbyt by zachęcił do sprawdzenia owych grajków, bo mam w swoim świecie muzycznym ważniejsze priorytety, ale czasem jakaś odskocznia się przydaje. Zwłaszcza, że jeśli przychodzą wam w tej chwili do głowy skojarzenia ze słodkimi melodiami, to są one nie do końca trafne. Bo owej melodii jest tu faktycznie sporo, tak samo jak i wszechobecnych klawiszy, które są, po prawdzie, chwilami zbyt nachalne. Ale! Podstawę muzyki Doomas stanowią klasycznie ciężkie harmonie, osobiście kojarzące mi się momentami z wczesnymi dokonaniami Septic Flesh, choć niekoniecznie aż tak mocno osadzone w duchu greckim. Może wynika to z faktu, iż wokal Petera bardzo mi swoją barwą przypomina Spirosa. I trzeba zaznaczyć, że jest to bardzo silny punkt słowackiej układanki. Ponadto, klimat tych ośmiu, zamykających się w pięćdziesięciu czterech minutach kompozycji, jest podobnie mroczny i tajemniczy co na klasycznym „Mystic Places od Dawn” czy Έσοπτρον”. Oczywiście nie jest to jedyny wyznacznik zawartości „R’lyeh”, gdyż znajdziemy tu wiele elementów od wspomnianych Greków stojących bardzo daleko, i pasujących bardziej choćby do bardzo wczesnego Crematory (tego niemieckiego). Mam tu na myśli ciężkie harmonie bardzo mocno podkreślane klawiszowym tłem, i to na zasadzie niemal równorzędnej wartości tego instrumentu z gitarami. Jeszcze z innej bajki zdają się być solówki. Swobodne, jakby lżejsze, wpuszczające do całości nieco świeżego powietrza. Z tej mikstury Doomas tworzy muzykę, która stoi gdzieś pomiędzy całkowicie mistycznym, niemal katakumbowym stylem, a graniem bardziej przystępnym dla mniej wrażliwego odbiorcy. Na szczęście waga bardziej wskazuje na ten pierwszy element, przez co w ogólnym rozrachunku jestem w stanie stwierdzić, iż „R’lyeh” to naprawdę solidne w swojej kategorii granie, które niejednemu może mocno przypaść do gustu. Jeśli zatem, przez dwadzieścia lat nie spotkaliście się z nazwą Doomas, to rzućcie sobie na nich uchem. Zapewniam, że warto.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz