Aabode
„Neo-Age”
Godz Ov War (2024)
„Maaaasz, posłuchaj, Ty akurat powinieneś to docenić” - rzekł onegdaj włodarz Godz Ov War przekazując mi debiutanckie nagranie francuskiego duetu Aabode. Profil wydalniczy mazowieckiego labelu przeważnie rozmija się z moimi preferencjami, ale kilka wydawnictw sygnowanych logiem tej wytwórni przykuło moją uwagę na dłużej lub długo. I takim też wydawnictwem jest „Neo-Age”, gdzie trójwymiarowa luminescencja zdobiąca cover zdradza, że tym razem krypt, gruzu i militariów nie będzie. Wydawca taguje ten materiał jako „Industrial expertimental death metal”, bo jakoś otagować muzykę trzeba, ale Aabode wcale takie łatwe do sklasyfikowania a tym bardziej do opisania nie jest. Rzeczywiście zgadza się tutaj to, że mamy do czynienia z muzyką silnie zindustrializowaną, zakorzenioną bardziej w latach 90. niż 80., w której punktem wyjścia są gitarowe zgrzyty i mechaniczne akordy po linii Godflesh, Pitch Shifter czy nawet Malhavoc, przefiltrowane przez bardziej elektroindustrialne dźwięki Front Line Assembly, Front 242, czy w mniej intensywnym stopniu nawet GGFH. Warto jednak wspomnieć co w tym przemysłowym morzu jest skąpane – tutaj miłośnicy gruzowisk mogą zacierać łapki, bo Aabode serwuje surowo brzmiący, podziemny, dość prymitywny death/black, którego psychodelizujące opary potrafią przebijać się przez ścianę gitarowo-elektronicznych trzasków nadając całości bardziej abstrakcyjnego charakteru. Warto zwrócić uwagę, że w wielu fragmentach ten metalowy aspekt twórczości Aabode brzmi wybitnie surowo, przypominając raczej muzyczny szkic, zręb, na którym budowana jest cała kompozycja, niż coś przemyślanego i wyćwiczonego. Bliższe to jest zdecydowanie prymitywizmowi Bog Body, pewnej formie proto-gruzu niż wyrafinowanej ścianie dźwięku w stylu Portal. Dzięki tej całej industrialnej zupie „Neo-Age” nabiera szlachetnych rumieńców, siły rażenia i czegoś zaskakująco świeżego i pomysłowego, co wybija ich ponadto poniekąd hermetyczne muzycznie środowisko. Warto przy tym zwrócić uwagę, że w zasadzie wszystkie sample wykorzystane w tych siedmiu kompozycjach zostały zapożyczone od innych twórców, niekoniecznie kojarzonych ze sceną industrialną. Wszystko zostało tu pozlepiane wzorowo, żaden aspekt nie dominuje nad innym, nie ma mowy o dźwiękowej nachalności, o robieniu czegoś na siłę. Znajduję jednak jeden aspekt „Neo-Age”, który jest równocześnie intrygujący co i irytujący. Mówię tu o programowanej perkusji, a raczej do doborze sampli, które brzmią jakby ktoś uderzał kredką o cienkie kartki papieru. Skojarzenie z „Cruelty And The Beast” pojawiło się u mnie od razu. I o ile w spokojniejszych, mniej blastujących fragmentach mi to pasuje i intryguje, o tyle w szybkich fragmentach może się on wydać denerwujący. Nie zmienia to faktu, że uważam debiutancki album Aabode za ciekawy, intrygujący, wielce niebanalny, na którym nawet pewne niedostatki i mankamenty mogą być wartością dodaną. Słyszę tu potencjał na więcej, ciekaw jestem jak Francuzi mogliby zabrzmieć, gdyby ta metalowa sfera została bardziej dopieszczona, gdyby wkradło się trochę bardziej świadomych, zróżnicowanych tematów. Z mojej strony bardzo duża rekomendacja, bo tego typu wydawnictw na rynku nie ma zbyt wiele.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz