„Pilgrimage”
Sludgelord Records / Seeing Red Records 2021
Kanadyjski
walec Olde nadjeżdża nieubłaganie, aby 19.03.2021r., niczym olbrzymi buldożer
zmiażdżyć słuchaczy swą trzecią płytą długogrającą, i zaprawdę powiadam Wam, w
chuj ciężki to album, a kompozycje, które się na nim znajdują, gniotą z
potworną siłą.„Pielgrzymka” to bowiem 42 minuty opartego na klasycznym
kręgosłupie Sludge/Doom Metalu, zbudowanego z miażdżących okrutnie beczek, opasłego,
tłustego, niszczącego obiekty basu, przetaczających się niespiesznie, potężnych,
smolistych, mozolnych, zabagnionych, intensywnych, grubych riffów i szorstkich,
zaprawionych flegmą wokaliz. Nikt tu nie będzie się nad Tobą, człowiecze
litował. Twojego bólu nie ukoi ciepły wokal niewiasty, nie doda Ci sił
podniosły, epicki parapet, nie zobaczysz też światełka w mroku dzięki progresywnym
pitoleniom. Ta płyta jest jak zderzenie ze spadającym na ciebie, żelbetonowym
blokiem. Twe ciało jest bezlitośnie miażdżone, a w oczodoły wbijają się
dodatkowo pręty zbrojeniowe. Mimo niemiłosiernego ciężaru ta płyta nie jest
ciągnącym się niczym tasiemiec wyłażący z odbytu, męczącym bułę glutem i
naprawdę sporo się tu dzieje, głównie dzięki pracy wioseł. Gitarzyści, aby
zaakcentować gęste, betonowe riffy nie stronią od bardziej melodyjnych, jednak
cały czas nasiąkniętych mrokiem struktur, śmiało zapuszczają się na tradycyjne,
Hard Rockowe, czy Bluesowe poletka wpuszczając w ten wysoce zwarty monolit
nieco przestrzeni i życiodajnego powietrza zachowując jednocześnie odpowiedni
groove. Znajdziemy tu także kapkę wwiercających się podstępnie w czaszkę,
psychodelicznych zagrywek, kwaśnego saksofonu, czy też chorych,
apokaliptycznych partii solowych. Niesamowity ciężar i pewna, mogąca się
wkradać, monotonia tego albumu doskonale, płynnie równoważone są liniami gitar
o post-rockowym posmaku, dzięki czemu riffy wydają się jeszcze cięższe, głębsze
i o wiele mocniej zanurzone w cuchnącym trupem mule. Brzmienie, podobnie jak
zawarta tu muzyka jest pełne, ciężkie, maziowate, a mokry piach zgrzyta nam
między zębami. Wałki zawarte na tej płycie nie są przesadnie długie, nie ma tu
zbędnych przerywników, czy też bezsensownych zapychaczy, produkcja ta nie jest
sztucznie rozwleczona, więc słucha się jej wyjątkowo dobrze i chce się do niej
wracać, co jest pewnym osiągnięciem, jeżeli weźmiemy pod uwagę gatunek, w jakim
porusza się zespół. Zassał mnie ten album konkretnie, naprawdę nie spodziewałem
się, że panowie z Olde będą mnie w stanie tak poruszyć. Bardzo dobra, cudownie
przytłaczająca płyta. Mam nadzieję, że ten album ukaże się także w wersji cd,
aby mógł dumnie zająć należne mu miejsce w mojej kolekcji.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz