poniedziałek, 5 kwietnia 2021

Recenzja OLDE „Pilgrimage”

 

OLDE

„Pilgrimage”

Sludgelord Records / Seeing Red Records 2021

 

Kanadyjski walec Olde nadjeżdża nieubłaganie, aby 19.03.2021r., niczym olbrzymi buldożer zmiażdżyć słuchaczy swą trzecią płytą długogrającą, i zaprawdę powiadam Wam, w chuj ciężki to album, a kompozycje, które się na nim znajdują, gniotą z potworną siłą.„Pielgrzymka” to bowiem 42 minuty opartego na klasycznym kręgosłupie Sludge/Doom Metalu, zbudowanego z  miażdżących okrutnie beczek, opasłego, tłustego, niszczącego obiekty basu, przetaczających się niespiesznie, potężnych, smolistych, mozolnych, zabagnionych, intensywnych, grubych riffów i szorstkich, zaprawionych flegmą wokaliz. Nikt tu nie będzie się nad Tobą, człowiecze litował. Twojego bólu nie ukoi ciepły wokal niewiasty, nie doda Ci sił podniosły, epicki parapet, nie zobaczysz też światełka w mroku dzięki progresywnym pitoleniom. Ta płyta jest jak zderzenie ze spadającym na ciebie, żelbetonowym blokiem. Twe ciało jest bezlitośnie miażdżone, a w oczodoły wbijają się dodatkowo pręty zbrojeniowe. Mimo niemiłosiernego ciężaru ta płyta nie jest ciągnącym się niczym tasiemiec wyłażący z odbytu, męczącym bułę glutem i naprawdę sporo się tu dzieje, głównie dzięki pracy wioseł. Gitarzyści, aby zaakcentować gęste, betonowe riffy nie stronią od bardziej melodyjnych, jednak cały czas nasiąkniętych mrokiem struktur, śmiało zapuszczają się na tradycyjne, Hard Rockowe, czy Bluesowe poletka wpuszczając w ten wysoce zwarty monolit nieco przestrzeni i życiodajnego powietrza zachowując jednocześnie odpowiedni groove. Znajdziemy tu także kapkę wwiercających się podstępnie w czaszkę, psychodelicznych zagrywek, kwaśnego saksofonu, czy też chorych, apokaliptycznych partii solowych. Niesamowity ciężar i pewna, mogąca się wkradać, monotonia tego albumu doskonale, płynnie równoważone są liniami gitar o post-rockowym posmaku, dzięki czemu riffy wydają się jeszcze cięższe, głębsze i o wiele mocniej zanurzone w cuchnącym trupem mule. Brzmienie, podobnie jak zawarta tu muzyka jest pełne, ciężkie, maziowate, a mokry piach zgrzyta nam między zębami. Wałki zawarte na tej płycie nie są przesadnie długie, nie ma tu zbędnych przerywników, czy też bezsensownych zapychaczy, produkcja ta nie jest sztucznie rozwleczona, więc słucha się jej wyjątkowo dobrze i chce się do niej wracać, co jest pewnym osiągnięciem, jeżeli weźmiemy pod uwagę gatunek, w jakim porusza się zespół. Zassał mnie ten album konkretnie, naprawdę nie spodziewałem się, że panowie z Olde będą mnie w stanie tak poruszyć. Bardzo dobra, cudownie przytłaczająca płyta. Mam nadzieję, że ten album ukaże się także w wersji cd, aby mógł dumnie zająć należne mu miejsce w mojej kolekcji.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz