Regressive
"Born
In the Grave"
Defense
Rec. / Mythrone 1019
Litwini jak Polacy, wypić lubią. A jak sobie człowiek popije, to co
lubi najbardziej? No jasne, że śpiewać! No dobra, ale jak już
śpiewać, to co śpiewać? Taaak, pan w zielonym krawacie w
pierwszym rzędzie ma racje – piosenki, które już się kiedyś
słyszało! Dokładnie takie samo zdanie mają najwyraźniej panowie
z Regressive. Ich debiutancki album, zatytułowany banalnie "Born
In the Grave" to nieco ponad pół godziny muzyki idealnie
nadającej się jako podkład muzyczny do spożywania trunków maści
wszelakiej. Już sama okładka, obrazek rodem z kasety VHS horroru
klasy B sugeruje, że nie jest to muzyka dla wszelkiej maści
intelektualistów, którzy dawno zapomnieli czym metal był i zawsze
będzie, czy tego chcą czy nie. Dźwięki serwowane przez Regressive
to piedrolony, prosty metalowy rock'n'roll dla chamów i
obszczymurów. Dziewięć utworów zawartych na tym albumie to zabawa
na całego. Litwini czerpią pełnymi garściami z klasyków
pre-black metalowego łupania. Mnóstwo tu fragmentów kojarzących
się bezpośrednio z Venom czy Motorhead, uderzających bezpośrednio
i pozostających na długo w pamięci. Chwilami mam wręcz wrażenie,
że słucham coverów z "Welcome To Hell" i japa sama mi
się uśmiecha. W każdym kawałku pojawiają się chwytające za
paszczę riffy, rzucające na glebę i depczące oćwiekowanym butem.
Słychać,że chłopaki umiom w metal i instrumentów nie trzymają w
dłoniach jedynie do zdjęć, czego dowodem są choćby śmigające w
tle, płynące z naturalną lekkością partie solowe. Aż się chce
napierdalać łbem i wymachiwać zaciśniętą pięścią. Wszystko
jest tu zrobione po staremu, bez ponownego odkrywania Ameryki a
znaczną część riffów można odnaleźć na pożółkłych
stronach historii metalu. Tylko kogo to obchodzi, skoro ta muzyka po
prostu naturalnie buja i zachęca do dobrej zabawy. Chwytam kolejny
kieliszek, unoszę w górę i wyśpiewuję razem z Regressive refren
"Born In the Grave". Simon mówi : róbcie to samo!
-
jesusatan