Profane
Congregation
"Apocalyptic
Visions"
Debiutancki
album Profane Congregation liczy już sobie cztery lata, jednak nie
zdziwię się jeśli nazwa tego zespołu nie obiła wam się
dotychczas o uszy. Przede wszystkim dlatego, iż materiał ten ukazał
się jedynie w wersji kasetowej, w ścisłym nakładzie stu sztuk.
Poza tym ten jednoosobowy projekt na wspomnianym albumie prochu
raczej ponownie nie wymyślił. Czy jest zatem sens odkopywać coś,
co w sposób naturalny umknęło w zalewie black metalowego
planktonu? I tak i nie. Jeśli ktoś z wasz szuka bowiem płyt
wyłącznie wybitnych, może sobie "Apocalyptic Visions"
darować bez słuchania i marnowania cennego zapewne czasu. Pozostała
garstka maniaków, lubiąca się czasem zapędzić w rewiry
podziemnego, solidnego grania zapewne z pianą na pysku przyjmie do
serca rzeczony materiał. Znajdujemy na nim bowiem cztery utwory
surowego i absolutnie nie wypieszczonego black metalu w okołofińskim
klimacie. Pan Sacrilege pogrywa nam tu raczej szybkie piosenki, może
i niezbyt skomplikowane, za to okraszone odpowiednią dawką melodii.
Bzyczące gitary wygrywają zatem swoje nuty przy akompaniamencie
dość jednostajnych, głębokich dudniących bębnów a Fińczyk
wykrzykuje swoje poematy. Tu przy okazji nadmienić należy, iż
czyni to w naprawdę niezgorszym stylu. Jego obłąkane wokalizy są
bowiem jednym z najsilniejszych ogniw tego krążka. Gdzieniegdzie
pojawiają się tu także ambientowe wstawki, idealnie wpasowujące
się w klimat albumu. I mimo iż "Apokaliptyczne Wizje"
jawią się jako typowy, szeregowy przedstawiciel black metalowej
sceny, to słucha mi się ich z nieukrywaną przyjemnością. Pół
godziny muzyki przemyka tak szybko, że automatycznie zapodaję sobie
powtórkę z rozrywki. Myślę, że te mizantropijne dźwięki znajdą
garstkę fanów, którzy zanurzą się w nich bez zastanowienia. Mi
takie granie robi zdecydowanie lepiej niż mainstream.
-
jesusatan