Plebeian Grandstand
„Rien ne Suffit”
Debemur
Morti 2021
O kurwa! Żadne inne słowa nie przychodzą mi do głowy
gdy włączam płytę kompletnie nieznanego mi zespołu i już pierwsze dźwięki
niszczą mi szare komórki intensywniej i szybciej niż wóda. Niby jestem zdaniem
niektórych mocno ograniczony muzycznie, ale tego typu awangardę akurat
uwielbiam. Dlatego poddaje się bez znieczulenia lobotomii, której egzekutorem
jest Plebeian Grandstand. Jeżeli uważacie, że wizjonerstwo we francuskim black
metalu kończy się na Blut Aus Nord czy Deathspell Omega, to jeszcze nie
wszystko słyszeliście. Dziesięć utworów na „Rien Ne Siffit” to mieszanka
wspomnianego gatunku z chorymi wizjami spod znaku noise, mathcore a nawet dark
ambient. Poza pokręconymi dysonansami, raz bujającymi spokojnie niczym
usypiający dźwięk morskich fal, po chwili wybuchającymi pojawiającym się znikąd
huraganem, mnóstwo tu szaleńczych blastów, ciężkiej elektroniki, popierdolonych
dźwięków i dziwacznych łamańców, a momentami wręcz otępiającej kakofonii. Muzyka
Plebeian Grandstand, mimo iż nie pozbawiona wyciszających, niemal mistycznych
elementów jest pulsującą kulą dźwięku, zniewalającą i hipnotyzującą siłą,
czystą niszczącą energią. Jest również niezwykle niepokojąca, wywołująca
skrajnie negatywne uczucia. Nic na tym albumie nie jest banalne czy oczywiste.
Sporo tu zaskakujących rozwiązań, jak choćby teatralne oklaski pojawiające się
pod koniec „Angle Mort” czy też ambientowo-noise’owy, autentycznie przerażający
„Nous en Sommes la”. Zresztą co ja pierdolę, tu każdy utwór czymś zaskakuje i
kryje w sobie wiele niespodzianek. Wokale… To, że są francuskojęzyczne to mało
istotny szczegół, choć fakt, iż nic z nich nie rozumiem dodatkowo potęguje moją
niepewność i poczucia braku bezpieczeństwa. Rzadko kiedy spotykam się bowiem z
tak szczerym i przepełnionym pasją sposobem ekspresji. Można wręcz chwilami
odnieść wrażenie, że temu człowiekowi podczas sesji nagraniowej zrobiono coś
złego. Aby tworzyć tego rodzaju dźwięki trzeba mieć chyba trochę nierówno pod
kopułą. Jakakolwiek by to jednak nie była choroba, jej objawy są tak
fascynujące, że ja też jej chcę. Słucham czwartej płyty Francuzów na pętli z
otwartą gębą i czuję jak przerabia mi zwoje mózgowe na krwawą miazgę, niczym
stara, niezawodna, manualna maszynka babci do mięsa. Jeśli szukacie muzyki
nieoczywistej, przepełnionej schizofrenią, niełatwej w odbiorze, wymagającej i
oryginalnej, to koniecznie sięgnijcie po „Rien ne Suffit”. Ten materiał pojebie
wam w głowie. Dla mnie Plebeian Grandstand” to jedno z największych odkryć tego
roku.
-
jesusatan