Devilgroth
"Svyatogor"
Werewolf Promotion 2021
Nadrabiania lat ignorancji ciąg dalszy. Dziś w postaci ósmego już albumu rosyjskiego Devilgroth. Oczywiście bez bicia przyznaję – pierwsze słyszę. No dobra, ale to dobrze, czy źle, że w końcu słyszę? Aaa widzicie, tępe chuje, bardzo dobrze, bo ten Devilgroth wcale nie jest taki oczywisty, jak by się w pierwszej chwili mogło wydawać. Na "Svyatogor" znajdujemy siedem utworów surowego black metalu w wersji lo-fi. I teraz uwaga! Wcale nie jest to jedynie monotonne bzyczenia z cykającym jak złapana w pudełko po jogurcie osa talerzem. Rzekłbym nawet, że Rosjanie swoją surowiznę prezentują w bardzo atmosferyczny, choć mocno odhumanizowany sposób. Owszem, pierwszy plan stanowi tu gitara, ryjąca przeszywające, mroźne wzory, niesymetryczne i zaskakujące niczym ślady na lodzie podczas konkursu jazdy figurowej par mieszanych. Melodie raz za razem odpływają, wzlatują wysoko by zaraz powrócić, krążyć wokół głowy i wywoływać bardzo przyjemny, choć jednocześnie odczłowieczający trans. Głównie te niestandardowe podróże stanowią o sile muzyki Devilgroth. Co ciekawe, perkusji w zasadzie tu jako tako nie ma, jest jedynie monotonny dźwięk niby-stopy (nie mylić z nibynóżką!), początkowo odrobinę irytujący, brzmiący jak zacięta, porysowana płyta CD. Gdzieniegdzie wybrzmiewa też wspomniany wcześniej talerz, jednak nienachalnie, schowany raczej w drugim rzędzie. Na całość kładą się płynące cały czas w tle klawisze, budujące tak samo niepokojący i lodowaty klimat co gitary, przeplatając się z nimi i uzupełniając nawzajem. Co jednak najważniejsze, płyta Ruskich odkrywa swoją nagość dopiero po kilkukrotnym przesłuchaniu. Stąd moje wcześniejsze wspominki o jej pozornej jedynie prostocie. Nastrojem album ten może kojarzyć się choćby z norweskim Vintlechkeit czy Paysage D'Hiver. W podobny sposób, za pomocą prostych środków jest tu tworzona atmosfera wiecznej zimy. Ta muzyka mocno przyciąga i nie pozwala się oderwać. Nawet gdy po pięciu black metalowych numerach otrzymujemy dwa odmienne, jeden oparty na klawiszach a drugi typowo ambientowy, słucha się tego jak w transie. Ta płyta to dla mnie kolejny dowód, że scena zza wschodniej granicy jest obecnie naprawdę silna. Może nie pobiegnę zaraz do Empiku w celu zaopatrzenia się w poprzednie wydawnictwa Devilgroth, jednak "Svyatogor" z przyjemnością umieszczę na półce. Bez wątpienia jest tego wart.
- jesusatan