THE KRYPTIK
„Behold Fortress Inferno”
(Ep)
Purity
Through Fire 2020
W
październiku zeszłego roku Ep’ką „Behold Fortress Inferno” przypomniał o swoim
istnieniu brazylijski duet The Kryptik. Cóż, materiał ten nie wywróci sceny do
góry nogami, ba, nie przesunie jej nawet o milimetr, jednak jest to rzetelny,
sowicie polany klawiszem, zakorzeniony głęboko w latach 90-tych Black Metal
grany na skandynawską modłę, który oddanym maniakom takiego grania wejdzie
gładko niczym dobrze schłodzona gorzałka. Królują tu, podobnie zresztą jak na
ich dwóch poprzednich, dużych płytach surowe, jadowite riffy doprawione zimnymi
melodiami, siarczysta sekcja, rasowe, bluźniercze wokale i wspomniany tu już
parapet o monumentalnym szlifie. Wszystko sklecone jest według tradycyjnych
wzorców gatunku. Mroczny, złowrogi, diabelski klimat łączy się tu z konkretnym
dojebaniem do pieca, całość jest dobrze zbilansowana, więc słucha się tej
produkcji bezproblemowo, a poszczególne
wałki niezgorzej kopią po czterech literach. Usłyszymy tu oczywiście nawiązania
do ikon gatunku z Dark Funeral, Emperor, Limbonic Atr, czy Dawn na czele, ale
egzystują one tylko na poziomie inspiracji, czasami bardzo głębokich, to fakt,
jednak o żadnych zrzynkach nie ma mowy. Na zakończenie dostajemy cover Mayhem,
a mianowicie, „Funeral Fog” i trzeba przyznać, że wałek ten, zagrany przez
Brazylijczyków delikatnie po swojemu idealnie wręcz pasuje do pozostałej
zawartości tej płytki i stylu hordy. Brzmienie także na poziomie, jest w tym
ogień, moc i piekielny feeling, lecz zachowano tu także odpowiednią przestrzeń,
więc nie trzeba domyślać się, co rzeźbią poszczególne instrumenty. Jutro już
pewnie zapomnę, że mieliłem dziś „Behold…” i zdaję sobie sprawę z tej brutalnej
prawdy. Nie jest to bowiem materiał, który zdołałby wbić się pod moją czaszkę
na dłużej, ale póki co jednak cieszę się chwilą i razem z The Kryptik
napierdalam dla Szatana. Zatem chwilo trwaj…
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz