Obsolete
“Animate//Isolate”
Unspeakable Axe Records 2021
Debiutancki album pochodzącego z Minneapolis
Obsolete reklamowany jest jako najbardziej kreatywny thrash metal od czasów
pierwszej fali tego nurtu. Buńczucznie i odważnie, ale produkt w jakiś sposób
trzeba sprzedać. Moją ciekawość podsycił fakt, że thrash metal jest chyba
najbardziej wyeksploatowanym nurtem w muzyce metalowej i trudno mi sobie było
wyobrazić czym Amerykanie mogliby mnie zaskoczyć. Pierwszy kontakt, jak i
kolejne trochę mnie skonsternowały i na dobra sprawę mogę powiedzieć, że
materiał mnie zainteresował i zaciekawił. „Animate//Isolate” przynosi dziewięć
kawałków technicznego thrashu, który otwarcie romansuje z death metalem o
technicznym obliczu. To co zwróciło moją uwagę to to, że tutaj praktycznie nie
ma riffów, a muzyka to strumień wystrzeliwanych z zawrotną prędkością
pojedynczych dźwięków, które tworzą soniczny poligon, na którym raz po raz mamy
okazje dostać czy to z odłamka czy to z działa. Opis może budzić trochę
skojarzenia z obrzydliwie, wycyzelowanym do granic możliwości, plastikowym
death metalem będącym spuścizną w dalszej linii po Necrophagist czy dwójce
Decrepit Birth, ale tym razem nic z tych rzeczy. Zachodziłem w głowę z czym to
wydawnictwo mi się kojarzy i porównań doszukiwałbym się w Sadus, Hellwitch czy
w drugiej płycie Disciples Of Power przy czym muzycy Obsolete grają o wiele
czyściej i sterylniej. Można doszukiwać się wpływów Vektor w owej lekkości,
prędkości i zwiewności. Muzycy nie stronią o szaleńczych galopad i zabawy
rytmem, a całość funkcjonuje jak sprawnie naoliwiona maszyna. Kawałki zamiast
się rozjeżdżać w każdą ze stron są hermetyczne, zwarte, intensywne, a wszelkie
rytmiczne łamańce i żonglerki odbywają się tu za sprawą kolektywu. I chyba to
jest największym wyróżnikiem tego wydawnictwa i tu dopatrywałbym się jakości i
świeżości. Słychać tu tytaniczną pracę jaką włożono, żeby brzmiało to jak szwajcarski zegarek. Jednocześnie
słuchając „Animate//Isolate” nie mam wrażenia, że mam do czynienia z muzyką
zaprogramowaną, wymyśloną, wspomaganą komputerkami i efekciarstwem. Płyta brzmi
świetnie, z wyraźnym zaakcentowaniem perkusyjnych niuansów. Na szczególną uwagę
zasługuje praca basu, która niejednokrotnie robi wrażenie i jest głównym
prowodyrem do wyłapywania smaczków. A tych nie brakuje, każdy kolejny odsłuch
sprawia, że znajduje na tej płycie zachwycające niuanse, tym bardziej, że płyta
ma mocno monolityczny, jednorodny charakter. W ogólnym zarysie wydawać się
może, że grane jest tu trochę jedno i to samo, a kolejne odsłuchy tego wrażenia
nie zacierają. Poniekąd jest to wada, bo chciałoby się, żeby potencjał
drzemiący w tych muzykach był jeszcze bardziej wyeksponowany. Można pokusić się
o stwierdzenie, że z grubsza znając jeden utwór z tej płyty zna się cały album,
ale stopień zniuansowania „Animate//Isolate” jest wystarczająco duży, aby
poświęcić temu albumowi więcej okrążeń. Póki co słyszę w Obsolete cholernie
obiecujący i intrygujący zespół, który ma tu jeszcze spore pole manewru do
rozwoju. I choć nie zgadzam się, żeby hasło reklamujące to wydawnictwo było
trafne, to zdecydowanie twierdze, że mamy tu do czynienia z wartościową muzyką.
Harlequin
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz