Nocturnal Departure
„Clandestine Theurgy”
Hells Headbangers 2022
Powstały
w 2017 roku na kanadyjskiej ziemi Nocturnal Departure w końcówce obecnego roku
powraca z trzecią płytą. Trzydziestego grudnia za sprawą Hells Headbangers na
wszystkich możliwych formatach ukaże się „Clandestine Theurgy”. Będzie to tym
razem dziewięć utworów, które złożone do kupy, dają potencjalnym odbiorcom
czterdzieści minut surowego black metalu. Podobnie jak na poprzednich
produkcjach za pomocą zimnych gitar oraz topornej sekcji rytmicznej, ten mocno
pomalowany kwartet, generuje szybkie akordy, nawiązujące swym charakterem do
skandynawskiej szkoły lat dziewięćdziesiątych ubiegłego wieku. Pomimo dość
barbarzyńskiego usposobienia tej muzyki, tekstury poszczególnych utworów zdają
się być całkiem urozmaicone. Owocuje to dużą dawką różnorakich zagrywek.
Kanadyjczycy nie poprzestają tylko na thrashowych riffach, ale wplatają tutaj
również szalone tremolo, powykręcane, opętańcze solówki jak i raczą nas, od
czasu do czasu, nienawistnymi kaskadami. To właśnie te agresywne ataki
wskazują na pochodzenie Nocturnal Departure,
gdyż nasuwają w jednoznaczny sposób skojarzenia z kapelami z Kolumbii
Brytyjskiej. Co prawda Winnipeg od Burnaby oddalone jest o parę ładnych
kilometrów, to kult Ross Bay w kawałkach zespołu z Manitoby jest nad wyraz
wyczuwalny. Oprócz wspomnianych brutalnych tonów, pomaga w tym, użycie
różnorakich wokali, począwszy od blackowych wrzasków poprzez bluźniercze growle
i na dziwnie świszczących szeptach kończąc. W rezultacie na najnowszym albumie
ci panowie kontynuują swój zamysł na black metal, w którym słychać mieszające
się wpływy norweskiej drugiej fali z latami osiemdziesiątymi, a wszystko to
doprawione dodatkowo elementami znanymi z war metalu. „Clandestine Theurgy” to
prawie trzy kwadranse bezpardonowego uderzenia, które niesie ze sobą trudną do
opanowania inwazję na wszystko co święte. Niewątpliwie ci Kanadyjczycy są
obłąkani. Zimna, pokręcona i brutalna to rzecz.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz