wtorek, 19 listopada 2024

Recenzja Casket Flesh “Buried Beneath Human Remains”

 

Casket Flesh

“Buried Beneath Human Remains”

Morbid Chapel Rec. 2024

Dziś na talerzu mamy danie bardzo proste. Coś z gatunku dla klientów bynajmniej nie zaliczających się do grupy koneserów. Bardziej tych tradycyjnych, co to wolą jak im się jebnie na talerz schabowego z posypanymi koperkiem ziemniakami i garstką surówki z kapusty kiszonej, bo zawsze im zaskakuje. Co prawda zespół nie pochodzi z naszego kraju, jednak owo kulinarne porównanie powinno dać przynajmniej połowiczny obraz tego, co chłopaki ze Stanów nam na swojej EP-ce (poprzedzonej demówką) zapodają. Oryginalności w tych dźwiękach mniej więcej tyle, co w daniu, o którym mowa powyżej. Ale, kurwa, ile za to radości i zabawy! Nie wiem ileż to razy już pisałem te słowa, ale takie nagrania, będące w zasadzie kalką demówek z lat dziewięćdziesiątych, których słuchało się z zapartym tchem i mentalnie waliło do nich konia, nadal sprawiają mi największą frajdę. Zwłaszcza jeśli zespół jest w stanie oddać ducha tamtych czasów, grając swoje bez najmniejszej napinki czy silenia się na styl retro. Casket Flesh to młodzi chłopacy, którzy po prostu czuja ducha czasów wiekowo im nieznanych. Muzyka którą tworzą święciła bowiem największe tryumfy kiedy kolesie albo jeszcze przeskakiwali z jajka na jajko, albo dopiero co poznawali smak mleka z cyca. „Buried Beneath Human Remains” to koktajl d-beatowych rytmów, prostych melodii (chwilami aż żenująco banalnych, a jednak mających swój niepowtarzalny urok), krótkich sampli, wprowadzających nastrój pokroju „ Omen’a”, grindowego sznytu i od do bólu klasycznego śmierć metalu. Tutaj naprawdę nic nowego się nie dzieje. Muzycy patrzą w lewo, w prawo, a w tle nadal lecą piosenki, które lubimy, bo już wcześniej je słyszeliśmy. Pisanie o Casket Flesh w kontekście death metalu jest jak opowiadanie o akcji z pornola. Niby zawsze podobnej, ale fanom gatunku sprawiającej satysfakcję. A w tym przypadku chyba także aktorom, bo czuć, że Jankesi grają swoje i dobrze się przy tym bawią. Materiał ten trwa circa dwadzieścia pięć minut (jako iż oryginalna EP-ka wzbogacona została w przypadku wydania CD dołączonymi, specjalnie dla tej okazji zarejestrowanymi dwoma numerami bonusowymi) i jest solidnym naśladowcą najlepszych klasyków z przeszłości. Nie spodziewajcie się trzęsienia ziemi, ale na pewno włączając te piosenki nie wdepniecie w gówno. Ja się świetnie przy tej muzyce bawiłem, dlatego polecam.

- jesusatan





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz