Czort
„Monumenty”
Pagan
Records 2024
Jeśli
czekacie na trzeci album grupy Czort, to już niebawem, bo 29 listopada będzie
on dostępny, tym razem dzięki nie od dziś znanej Pagan Records. Trójeczka
Ślązaków składa się z dziewięciu numerów, które zebrane do kupy dają prawie
trzy kwadranse na wskroś polskiego black metalu. Czy to dobrze, czy źle? Otóż i
tak, i nie. Jeżeli chodzi o jakość aranżacji i ich różnorodność, na którą składają
się poprowadzone w zmiennych tempach zimne tremolo, przeplatające się z
tradycyjnie kąsającymi riffami, tudzież klimatycznymi zwolnieniami jak i
również delikatnie awangardowymi akordami spod znaku „post”, które niekiedy
potrafią się także zamienić w całkiem ciężkie aczkolwiek krótkie dysonanse, to
wszystko jest ok. W równym stopniu wszystko bangla w kwestii czystości
produkcji, która zadbała o krystaliczną lodowatość gitar, wyraźne i
fantastycznie brzmiące linie basu, mięciutki akompaniament perkusji, bajecznie
kołyszące syntezatorowe pasaże oraz odpowiednio nagłośnione wokale, za pomocą
których w różnych intonacjach i ze zrozumieniem artykułuje teksty gość przy
mikrofonie. Zatem w obiektywnym ujęciu „Monumenty” to solidna płyta o czarcim
wyrazie, wypełniona wieloma ciekawymi pomysłami i zwrotami akcji, na które
pozwoliły w sprawnym stylu użyte instrumenty. Jednakże już od dłuższego czasu
na polskiej scenie black metalowej można zaobserwować pewien dualizm, ponieważ
jest on albo obrzydliwy i zły, albo posiada tendencję do popadanie w skrajną
patetyczność. W przypadku Czorta ten drugi kierunek jest nadzwyczaj rzucający
się w uszy. Nie mam pojęcia jak wypadają ich wcześniejsze albumy, ale słuchając
„Monumentów” poczułem się wręcz zalany przez potoki ckliwych melodii, które
niosą ze sobą wielką niczym tsunami falę rozmiękłego i do bólu zużytego,
rodzimego romantyzmu. Objawia się on nie tylko we wspomnianych chwytliwościach,
lecz także w dość naiwnych słowach tutejszych piosenek, które wykrzykiwane i
melorecytowane w pretensjonalny sposób zawierają jedynie rzeczy oczywiste i są
przekazane łopatologicznie, nie pozostawiając szansy odbiorcy na jakąkolwiek
interpretację. Ten właśnie anturaż w moim odczuciu zupełnie dyskwalifikuje tą
płytę.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz