Unholdun
„Fœhn”
Purity Through Fire 2024
To
powstały w 2020 roku francuski projekt, za którym stoi jedna osoba. Założył go
i za całość instrumentarium wraz z wokalem odpowiada niejaki Alexis
Chiambretto, który dwa lata temu obwieścił swe istnienie światu epką, a obecnie
właśnie wydaje debiutancką płytę. To co na nim się znajduje to black metal, ale
niech nie zwiedzie nikogo kraj jego pochodzenia, bo nic eksperymentalnego ani
dysonansowego na modłę francuską na nim nikt nie uświadczy. To klasyczny,
skandynawski bleczur, który został zagrany na ostrych i lodowatych gitarach
przy akompaniamencie dobrze słyszalnej sekcji niskotonowej. Całości towarzyszą
rzecz jasna całkiem niezłe wokalizy, które swą zajadłością robią wrażenie.
Aranżacje składają się głównie z jednostajnych i zapętlonych tremolo, które płyną
w dość szybkim tempie, ale potrafią także zwolnić, przełamując tym samym
hipnotyczność kostkowania i nieco urozmaicić ten materiał. To co głównie
charakteryzuje „Fœhn” to odróżniająca go od typowych, zarówno tych chmurnych i
chwytliwych północnoeuropejskich wydawnictw melodyjność, która swą epickością i
kinematograficzną bojowością wskazuje na zainteresowanie Unholdun sceną
kanadyjską. Podobnie jak u kapel z Quebecu za pośrednictwem tej produkcji
doświadczyć można połączenia porywająco biczujących akordów z linią melodyczną,
które wpędzają w trans i jednocześnie omamiają wzniosłymi harmoniami. Ich
monotonność oraz zmienne porywy chłoszczą jak zimny, arktyczny wiatr, któremu
wtórują wściekłe wrzaski Alexis’a, pomagając ranić skórę i duszę słuchających. Pierwszy
krążek tego jednoosobowego bandu to krystalicznie wyprodukowany black metal,
ale w pozytywnym znaczeniu, ponieważ selektywność oraz zimne brzmienie, pomimo
wyraźnej melodyki, pozwala cieszyć się przez kilka odsłuchów jego
drapieżnością. Łatwo przy tym wpada w ucho, kąsając boleśnie, ale równie szybko
z niego wypada. Jednakże wielbiciele rogacizny w takim ujęciu nie będą z
pewnością zawiedzeni.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz