poniedziałek, 6 maja 2019

Recenzja ICHOR „God of Thunder God of War”


ICHOR 
„God of Thunder God of War”
Seance Records 2018
 
Australijski Ichor powstał już w 1993 roku, jednak dwaj jego członkowie (Wraith i Diablore) chcieli skupić się na swoim drugim projekcie (Nazxul), więc zespół przeszedł w stan zawieszenia. W 2017 roku muzycy podjęli decyzję o reaktywacji  i tak oto po około roku pracy (dokładnie 5.10.2018) ukazał się pierwszy album Ichor zatytułowany „God of Thunder God of War”. Trzeba uczciwie przyznać, że to dobry materiał, który śmiało można postawić na półce obok klasyków gatunku. Ostre, jak brzytwa, surowe, zimne, niepozbawione odrobiny melodii  riffy tną bezlitośnie, a majestatyczna momentami sekcja grzmi niczym pioruny rzucane przez boga wojny widniejącego na okładce albumu. Świetne są partie wokalne. Ni to nawiedzony szept, ni to bluźnierczy scream, ni to szorstkie, mówione wokale.  Pojawiają się też dysonansowe harmonie, gitarowe interludia i odrobinka parapetu, co podkreśla mroczną, nieco klaustrofobiczną atmosferę panującą na tym albumie.  Zwłaszcza masywne zwolnienia i marszowe, równe partie tyrają okrutnie, zresztą uważam, iż to najmocniejsze punkty tej płyty, gdyż w szybkich napierdalankach nie jest już tak ciekawie. Robi się wówczas dosyć przewidywalnie i nieco nudnawo. Brzmienie surowe, zagęszczone, jednak dosyć przestrzenne, dzięki czemu bezproblemowo możemy wyłapać wszystkie czające się na tej płycie smaczki. Zespół z pewnością nie definiuje ponownie pojęcia Black Metalu, raczej pozostaje wierny muzyce, jaka ukazywała się w tym nurcie w latach 90-tych i robi to naprawdę bardzo dobrze.  Mam nadzieję, że nie będzie to jednorazowa przygoda, i że za jakiś czas usłyszymy drugą płytę Ichor, a tymczasem wracam ponownie zagłębić się w dźwięki zawarte na „God of Thunder …” polecając je przy okazji każdemu oddanemu wyznawcy klasycznego, tradycyjnego, złowieszczego Black Metalu.
Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz