Eternal Rot
"Cadaverine"
Godz Ov War Productions
Słyszeliście kiedyś odgłos rozkładającego się
ludzkiego ciała? Powiecie zapewne, że się nie da, tak samo jak dźwięku
rosnących na skórze włosów. Otóż jesteście w błędzie. Wystarczy jedynie zamknąć
oczy, włączyć debiut rodzimych zwyrodnialców spod znaku Eternal Rot i… Voila!
Jesteśmy w domu. A raczej na cmentarzu, stojąc nad świeżo rozkopanym grobem
dawno pochowanego umarlaka. Patrzymy na ciemnobrunatne, odchodzące już
częściowo od kości mięso pokryte zielonkawym nalotem, bierzemy głęboki wdech i
czujemy ostro kwaśny odór który powoduje, że zawartość żołądka podchodzi nam do
gardła. Tak moi mili, to co na „Cadaverine” stworzyli Mayer i Grindak
przywołuje takie właśnie obrazy. Wszystko na tej płycie dzieje się powoli, tak
jak powoli rozkładają się poszczególne członki złożonych w drewnianej skrzyni
zwłok. Ciężar albumu przytłacza niczym dwa metry piachu nad jej wiekiem, tutaj
nie ma szans na łatwe i przyjemne wygrzebanie się na powierzchnię. Pogrążeni w
ciemności możecie starać się tego dokonać w czasie niemal pół godziny (tyle
trwa ten album), lecz jestem pewny, że polegniecie. Powiecie zapewne, że dane
było wam już wcześniej usłyszeć wywołujące podobne odczucia zespoły. Jasne, ale
czyż nie było to piękne uczucie móc zanurzyć zęby w ropiejącym mięsie i przełknąć
oderwany kęs ociekający wijącymi się madami? Jak dla mnie zgniłego mięsa nigdy
za wiele. Tym bardziej, że akurat ten zgniłek jest wyjątkowo nieświeży.
Jego cztery kęsy możecie lada dzień zamawiać u grabarza Grega. Zdecydowanie polecam. Siarek Mierocki.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz