wtorek, 4 listopada 2025

Recenzja Akolyth „Ecstatic Kingdom”

 

Akolyth

„Ecstatic Kingdom”

Amor Fati 2025

Akolyth to twór powołany do życia przez anonimowego muzyka, którego personalia utrzymywane są, przynajmniej oficjalnie, w ścisłej tajemnicy. Nie pierwszy to taki, i zapewne nie ostatni przypadek. I nie zamierzam bynajmniej zgłębiać tej tajemnicy, skoro tak samo, twórcy, jak i mi, zależy głównie na samej muzyce. Debiutem Akolyth podniecałem się całkiem mocno kilka lat wstecz. Bo było czym. W przypadku „Ecstatic Kingdom” jest tym bardziej. To w prostej linii kontynuacja „ Akolyth”, czyli black metalu minimalistycznego (acz nie przesadnie), czerpiącego pełnymi garściami ze spuścizny skandynawskich klasyków, zawierającego wszystko to, z czego rzeczony gatunek zasłynął. Nie myślcie sobie jednak, że jest to twórczość łatwa i przyjemna, a na pewno nie kojarzcie jej z kierunkiem obranym przez wielu prekursorów w drugiej połowie lat dziewięćdziesiątych. Przede wszystkim samo brzmienie tego krążka to głęboka piwnica. Surowizną jebie na kilometr, a sam dźwięk jest jakby mocno „przytłumiony”. Coś na zasadzie, jakbyście słuchali płyty, a na głośniki ktoś położyłby mokry ręcznik. Sama muzyka natomiast bynajmniej banalna nie jest. Wręcz przeciwnie. Mnóstwo w niej wbijających się niczym w dłonie Nazareńczyka gwoździe akordów, czy mroźnych melodii, bynajmniej nie słodkawych (choć chwilami okraszonych klawiszowym podkładem), lecz cierpkich jak niedojrzałe owoce  aronii. Równie szorstki i maksymalnie chropowaty jest tu wokal, stroniący od eksperymentów, uderzający prosto w twarz na zasadzie lodowej zamieci. Całość utrzymana w agresywnym tonie, acz nie przełamująca żadnych barier. Twórca całego zamieszania nie kryje się bowiem ze swoimi inspiracjami, których mógłbym tutaj wymienić przynajmniej kilkanaście. Tylko po co? Te cztery kompozycje to klasyczny hołd dla klasycznych kapel, które na początku lat dziewięćdziesiątych, na północy kontynentu, tworzyły nowy gatunek muzyczny, mając swoje ideały i wizje. Akolyth tworzy black metal taki, jakim ten był po samych narodzinach. I to pod każdym względem. A że robi to na wysokim poziomie, to słucha się tego z lekką nutką nostalgii i tęsknotą za demówkowymi latami z młodości. Dobra rzecz.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz