Dysthymian
„Ex
Vita Abire”
Independent 2025
O
Dysthymian nic mi bliżej nie wiadomo oprócz tego, że pochodzi ze Szwecji i jest
solowym projektem, za którym stoi niejaki Somber. Muzyk ten właśnie bez żadnych
wstępniaków wydaje swój debiutancki album. Zawiera on siedem kawałków, których
forma to depresyjny black metal. Zatem ci, którzy zdecydują się sięgnąć po „Ex
Vita Abire”, będą mieli do czynienia z „czarniną” dla smutasów. To mieszanka
klasycznych riffów i tremolo, którym w tle towarzyszą brzękliwe nuty,
urozmaicające i zagęszczające tą dość jednostajną gędźbę. Płynie ona głównie w
średnim tempie i tylko niekiedy przyspiesza do delikatnie agresywniejszych
blastów. Muzyka zagrana na wysoko nastrojonych gitarach o szorstkiej i
delikatnie przydymionej barwie. Przygrywa im ledwo słyszalny bas z dudniącą
perkusją, a nad wszystkim unoszą się pełne boleści, przechodzącej w histerię
wokalizy. Black metal tego Szweda kreuje przygnębiającą atmosferę, wypełnioną
smutkiem i beznadzieją. Uczucia te ubiera w gorzkie i fatalistyczne melodie,
którym dramaturgii za cholerę odmówić się nie da. Bleczur ten skomponowany jest
w oparciu o klasyczne wzorce, ale pewne odjazdy od normy przytrafiają się
często, bo Dysthymian okresowo wkracza na teren dysharmonijnych dźwięków, które
uwypuklają uczucie niepokoju i windują ponurość „Ex Vita Abire”.
Diabelszczyzna, która wątłym duszom w niczym nie pomoże i jedynie wpędzi je w
jeszcze głębszą depresję. Muza o bardzo dużym ładunku emocjonalnym, dla
masochistów, którzy uwielbiają zanurzać się w introspektywne wycieczki i upajać
swym nieszczęśliwym losem. Jednakże skomponowana zgodnie z prawidłami sztuki i
potrafi zwrócić na siebie uwagę, choć nie na długo, ponieważ w gruncie rzeczy
tonie w morzu jej podobnych materiałów, których od ponad trzech dekad zebrało
się krocie, ale maniakom takiego ujęcia na pewno siądzie bez problemu.
shub niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz