Czernina
„Oszukać
Listopad”
Defense Rec. 2025
Powiem szczerze i bez ogródek, że kiedy po raz
pierwszy, jakiś rok temu, zobaczyłem nazwę Czernina, zwłaszcza że w kontekście
prośby o recenzję, to z automatu przekierowałem rzeczony materiał do shub nigguratha,
żeby chłop to sprawdził, bo ja się, kurwa, bałem. To, że zareagował bardzo
pozytywnie wcale mnie nie zdziwiło, bo nasze gusta zgadzają się jedynie w
jakichś siedemdziesięciu pięciu procentach, ale kiedy już zobaczyłem zespół na
żywo, przy okazji jednego z przystanków The Last Words of Death, to szczęka mi
z lekka opadła. Dlatego bardziej niż chętnie sięgnąłem po najnowszy materiał
zespołu, będący, jakby nie patrzeć, już trzecim ich pełniakiem. Lubię
kombinacje. Ale kombinacje czynione z głową, nie na zasadzie hipsterstwa. A
Czernina łączą w swojej wizji muzycznej inspiracje stojące na co dzień bardzo
daleko od siebie, ale mieszają je w taki sposób, że to naprawdę ma sens.
Wyobraźcie sobie miksturę sludge, black metalu, zarówno tego bardziej klasycznego
jak i dysonansowego, że o mieszaniu na zasadzie późniejszej Furii nie wspomnę,
z hard core’ową skocznością i chuj jeszcze wie czym. To się teoretycznie nie
zazębia, ale tylko teoretycznie. Bo, jak mawiał klasyk, „Jeśli czegoś się nie
da zrobić, to trzeba znaleźć kogoś kto o tym nie wie. On przyjdzie i to
zrobi.”. I tym kimś są właśnie muzycy Czernina. Bardzo wiele w tych dźwiękach
sprzeczności, i to nie tylko pod względem czysto harmonijnym, bo tak naprawdę
ten krążek to jeden wielki dysonans. Jednocześnie posklejany na zasadzie
jakiegoś obrazu Picasso. Niby nie zawierający elementów stricte awangardowych,
złożony ze składowych ogólnodostępnych w każdym warzywniaku, a jednak
intrygujących, dziwnych, niecodziennych, tworzących razem pewnego rodzaju dziwne
„dzieło”, które zrozumieć będą w stanie osoby z otwartym umysłem. Bo „Oszukać
Listopad” nie jest przeznaczony dla ortodoksów, a na pewno nie tych
blackmetalowych. Słuchając tych nagrań mocno nasunęła mi się na myśl nazwa
Plebeian Grandstand, może nie dlatego, że sama muzyka podobna, choć wzorce
często się pokrywające, ale ze względu na niebanalne żonglowanie muzycznymi
gatunkami i łączenie ich w bardzo spójny monolit. Czernina tworzą muzykę, którą
bez wahania nazwę oryginalną. Popierdoloną, nieco chorą, na pewno niecodzienną.
Czy wam się spodoba? Nie mam zielonego pojęcia, bo to bynajmniej nie jest
przypadek zero – jedynkowy. Jeśli jednak macie ochotę na coś innego niż
wydeptane na twardo ścieżki, to zachęcam. Tym bardziej, że całość trwa zaledwie
pół godziny, więc wiele nie tracicie. Dla mnie świetny album.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz