niedziela, 16 listopada 2025

Recenzja Czernina „Oszukać Listopad”

 

Czernina

„Oszukać Listopad”

Defense Rec. 2025

Powiem szczerze i bez ogródek, że kiedy po raz pierwszy, jakiś rok temu, zobaczyłem nazwę Czernina, zwłaszcza że w kontekście prośby o recenzję, to z automatu przekierowałem rzeczony materiał do shub nigguratha, żeby chłop to sprawdził, bo ja się, kurwa, bałem. To, że zareagował bardzo pozytywnie wcale mnie nie zdziwiło, bo nasze gusta zgadzają się jedynie w jakichś siedemdziesięciu pięciu procentach, ale kiedy już zobaczyłem zespół na żywo, przy okazji jednego z przystanków The Last Words of Death, to szczęka mi z lekka opadła. Dlatego bardziej niż chętnie sięgnąłem po najnowszy materiał zespołu, będący, jakby nie patrzeć, już trzecim ich pełniakiem. Lubię kombinacje. Ale kombinacje czynione z głową, nie na zasadzie hipsterstwa. A Czernina łączą w swojej wizji muzycznej inspiracje stojące na co dzień bardzo daleko od siebie, ale mieszają je w taki sposób, że to naprawdę ma sens. Wyobraźcie sobie miksturę sludge, black metalu, zarówno tego bardziej klasycznego jak i dysonansowego, że o mieszaniu na zasadzie późniejszej Furii nie wspomnę, z hard core’ową skocznością i chuj jeszcze wie czym. To się teoretycznie nie zazębia, ale tylko teoretycznie. Bo, jak mawiał klasyk, „Jeśli czegoś się nie da zrobić, to trzeba znaleźć kogoś kto o tym nie wie. On przyjdzie i to zrobi.”. I tym kimś są właśnie muzycy Czernina. Bardzo wiele w tych dźwiękach sprzeczności, i to nie tylko pod względem czysto harmonijnym, bo tak naprawdę ten krążek to jeden wielki dysonans. Jednocześnie posklejany na zasadzie jakiegoś obrazu Picasso. Niby nie zawierający elementów stricte awangardowych, złożony ze składowych ogólnodostępnych w każdym warzywniaku, a jednak intrygujących, dziwnych, niecodziennych, tworzących razem pewnego rodzaju dziwne „dzieło”, które zrozumieć będą w stanie osoby z otwartym umysłem. Bo „Oszukać Listopad” nie jest przeznaczony dla ortodoksów, a na pewno nie tych blackmetalowych. Słuchając tych nagrań mocno nasunęła mi się na myśl nazwa Plebeian Grandstand, może nie dlatego, że sama muzyka podobna, choć wzorce często się pokrywające, ale ze względu na niebanalne żonglowanie muzycznymi gatunkami i łączenie ich w bardzo spójny monolit. Czernina tworzą muzykę, którą bez wahania nazwę oryginalną. Popierdoloną, nieco chorą, na pewno niecodzienną. Czy wam się spodoba? Nie mam zielonego pojęcia, bo to bynajmniej nie jest przypadek zero – jedynkowy. Jeśli jednak macie ochotę na coś innego niż wydeptane na twardo ścieżki, to zachęcam. Tym bardziej, że całość trwa zaledwie pół godziny, więc wiele nie tracicie. Dla mnie świetny album.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz