wtorek, 18 listopada 2025

Recenzja Funeral Harvest „Malum in Se”

 

Funeral Harvest

„Malum in Se”

Amor Fati 2025

Funeral Harvest to ekipa z Trondheim, która pojawiła się na tamtejszej scenie w 2016 roku. Panowie właśnie wydali swoją najnowszą epkę, która oczywiście niesie ze sobą black metal. Black metal, który jest utrzymany w specyficznej formie, właściwej dla Nidaros, choć trudno w przypadku tego kręgu kapel mówić o jakimś wzorcu, ponieważ w ramach tak zwanego „Nidrosian Black Metal” mieści się kilka sposobów na ten gatunek. Niemalże każdy z zespołów z tego miasta posiada swój własny styl, który rzecz jasna nie wykracza poza nawias diabelszczyzny, która ukształtowała się na początku lat dziewięćdziesiątych. Jeżeli chodzi o Funeral Harvest i „Malum in Se”, to jest to w pewnym sensie wypadkowa Whoredom Rife i Celestial Bloodshed, bo ci Norwedzy łączą na tym wydawnictwie rytualność i smutek tych pierwszych z lodowatą, i niepochamowaną wściekłością tych drugich. Pomijając intro, dwa pierwsze kawałki to średnie i wolne tempa, które płyną miarowo i swym mistycznym kołysaniem wpędzają w trans. Co prawda „Draco Nequissime” jest wyraźnie szybszy od „Djævulen”, ale obydwa posiadają okultystyczny i wręcz ceremonialny charakter. Pesymistyczne akordy, które jednostajnie snują ponure melodie przy akompaniamencie dość mięsistej sekcji rytmicznej, która dodatkowo zagęszcza ciężkie jak na ten gatunek brzmienie gitar. To utwory o inwokacyjnym wydźwięku, wzmocnione kilkoma wokalami, które zapamiętale wykrzykują i wyśpiewują zaklęcia. Po konfesyjnym interludium w postaci „Vox Diaboli” Funeral Harvest przechodzi do drugiej części materiału atakując za pomocą „Angel of Violence”, który od samego początku częstuje agresywnymi riffami na nieco wyżej nastrojonych wiosłach. Muza płynie tutaj szybko i błyskawicznie schładza duszną atmosferę, powstałą za sprawą dwóch wcześniejszych numerów. To zadzierżyste, surowsze i zimne kostkowanie, które z zapałem sunie przed siebie, niosąc upiorne, wieszczące zło harmonie. Epkę zamyka cover wspomnianego Celestial Bloodshed więc „Truth is Truth, Beyond the God” chyba nie wymaga komentarza, poza tym, że zagrany jest w świetny sposób. Czysty, Nidrosian Black Metal jak zwykle w delikatnie innym ujęciu od reszty zespołów z tego kręgu, ale gwarantujący odpowiednie emocje. Funeral Harvest jak i reszta sceny z Trondheim nieprzerwanie udowadnia, że można grać klasyczny black metal w autorski, delikatnie zmodyfikowany i dbający o własną estetykę sposób, i nie kalając go przy okazji modernistycznymi wygibasami, które często nie mają nic wspólnego z tym gatunkiem. Z nieczystym sumieniem polecam.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz