Hammerfilosofi
„Signum”
Osmose Productions 2025
Na
swojej najnowszej, drugiej płycie, ten włosko-norweski duet leci sobie
dwutorowo. Połowa kawałków zamieszczonych na „Signum”, to szybka i agresywna
młócka, która zapierdala przed siebie zostawiając po sobie jedynie zgliszcza.
Szybkie riffy i konwulsyjne tremolo wiodą w tych kompozycjach prym, a przygrywa
im, napierdalająca jak karabin maszynowy perkusja. To dzika muzyka, która
dzięki miarowej pracy beczek zbliża się do produkcji industrialnych. Brzmi ona
niczym machina wojenna, która za pomocą broni sonicznej kreuje monumentalną
ścianę dźwięku. Od jej nieprzeniknionej struktury odbija się światło, bo nie ma
w niej dla niego miejsca. Szalone tempo i nieokiełznane wybuchy wściekłości, od
czasu do czasu wyhamowywane za pomocą akordów w wolniejszych prędkościach,
które zamieniają na chwilę tą zawieruchę w krótkie, mistyczne uniesienia. Druga
część „Signum” to numery utrzymane w średnim tempie, które swym okultystycznym
wydźwiękiem, kierują się w rytualne rejony. Poważna, delikatnie duszna
atmosfera, zbudowana w oparciu o ponure kostkowanie i stały rytm. Hipnotyzując
wprowadza w trans swymi upiornymi melodiami i ciężkimi dysonansami. Te obydwa
oblicza wzbogacone są rzecz jasna o bezduszne wokalizy, które w przypadku tej
produkcji przybrały postać, wzniosłych i nieznoszących sprzeciwu krzyków. Black
metal, który swoim żywym i majestatycznym usposobieniem, przypominać może
ostatnie produkcje Marduk, ale wydaje mi się, że bliżej mu do Funeral Mist z
racji jego filozoficzno-wojennej ekspresji. Wydobywa się ona tutaj niemalże z
każdego uderzenia w struny czy bębny, a podkreślają ją wspomniane, gniewne
okrzyki. Brutalny i bezwzględny, lecz niepozbawiony ciekawej ornamentyki.
Bardzo intensywny album o bipolarnym układzie, gwarantującym obłędną sinusoidę
emocji.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz