poniedziałek, 17 listopada 2025

Recenzja Königreichssaal „Loewen II”

 

Königreichssaal

„Loewen II”

Godz ov War 2025

Königreichssaal to zespół, który w pierwszej kolejności zapadł mi w pamięć poprzez osobę Papy Artura w składzie i kultowe zdjęcie w żonobijce na cmentarzu. Dopiero jakiś czas później zobaczyłem chłopaków na żywo, i to był drugi impuls do uzupełnienia sobie ich dyskografii. Stwierdzić trzeba, że każde kolejne wydawnictwo „Koników” jest inne, ale każde tak samo dobre. Nie inaczej jest w przypadku drugiej EP-ki zespołu, podobnie jak wcześniejsza zatytułowanej „Loewen”. To w sumie niecałe dwadzieścia minut muzyki w czterech aktach, ale ponownie muzyki na najwyższym poziomie. Stylistycznie nadal jest to black metal, i to nadal w bardzo polskim wydaniu. Nie tylko przez teksty, śpiewane tym razem w całości po polsku, z wykorzystaniem fragmentów poematów Tadeusza Micińskiego, ale i przez sam charakter tworzonych przez zespół dźwięków. Można by w tym przypadku rzucić takimi nazwami jak Furia czy Cultes Des Ghoules, choć będą to jedynie wskazówki a nie wielkie drogowskazy odnośnie zawartości „Loewen II”. Rzecz w tym, że muzyka ta jest równie emocjonalna, i poniekąd teatralna, co dwóch wymienionych klasyków. Równie niekonwencjonalna, bowiem pod względem aranżacji łamane są wszelkie standardy, a i wykorzystane instrumentarium wybiega poza ramy ortodoksji (w „Wampir Heretyk” można na przykład usłyszeć dość przaśne linie akordeonowe). Dzięki owej emocjonalności, EP-ka ta jest niezwykle wciągająca i intrygująca, a rzeczona teatralność sprawia, że słowa pokroju „Tak, to faktycznie jest coś niecodziennego” same cisną się na usta. Naprawdę sporo tutaj ciekawych rozwiązań, sporo zmian tempa, tajemniczego klimatu, ale i siarczystego biczowania. I co ważne, to nie jest materiał na jedno przesłuchanie, bo tak naprawdę zaczyna „gadać” pełnym głosem dopiero po kilku okrążeniach. Pomimo wspomnianej różnorodności daleko tej muzyce od przejaskrawionej hipsterki. To nadal jest black metal w najdosłowniejszym tego słowa znaczeniu, tylko po raz kolejny zagrany inaczej, po swojemu, prosto z serca. I kolejny dowód na indywidualność i siłę polskiej sceny. Nie będę się rozpisywał nad szczegółami, bo uważam, że „Loewen II” to materiał, który każdy powinien odsłuchać sam, i sam odkryć wszelkie jego niuanse. Gorąco zachęcam, bo warto.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz