Clandestine Blaze
“Consecration of the Blood”
Northern Heritage 2025
Uważam, że przedstawianie komukolwiek Clandestine
Blaze jest nie na miejscu. Twór ten istnieje od dwudziestu siedmiu lat, a
„Consecration of the Blood” jest jego trzynastym dużym wydawnictwem. Zresztą
Mikko Aspa, odpowiedzialny za ów projekt w całości, regularnie, aczkolwiek
zawsze niczym grom z jasnego nieba, bez jakichkolwiek zapowiedzi, wypuszcza w
świat kolejne materiały, więc jeśli ktoś dotychczas się z jego twórczością nie
spotkał, to albo żyje w jaskini, albo po prostu na to spotkanie nie zasługuje.
O Clandestine Blaze nie da się napisać wiele nowego, bo i sama muzyka tworzona
pod tym szyldem z nowoczesnością niewiele ma wspólnego. A konkretnie, nic. Każdy
kolejny album Fina to podróż w lata dziewięćdziesiąte, zwłaszcza do okresu, w
którym druga fala black metalu rodziła się w Norwegii. Od lat uwielbiam
Clandestine Blaze choćby właśnie za tą Darkthrone’ową surowość w muzyce (choć,
oczywiście, poza samą surowością, nie brak tutaj jakże charakterystycznych dla
zespołu Fenriza akordów, czy bardzo minimalistycznej sekcji rytmicznej) oraz
niesamowitą konsekwencję. I to właśnie to ostatnie jest największą zaletą
„Consecration of the Blood”, bo o ile nawet wspomniany Darkthrone zboczył mocno
ze swojej ścieżki, wydeptując sobie przez ostatnie dwie dekady nową, tak
Clandestine Blaze pozostaje niezmiennie taki sam. Bynajmniej nie mam tu na
myśli tego, iż zjada swój własny ogon. Bo tym co odróżnia go od wielu leciwych
już zespołów, to fakt, iż każdy kolejny album Aspy jest kolejnym lodowym
sztyletem wbijanym prosto w serca owieczek Niebieskiego Pasterza. Sztyletem,
który przez lata nie stępił się ani ociupinkę, a wręcz powiedziałbym, że na
okazję „Consecration of the Blood” został dodatkowo naostrzony. I to tutaj chcę
podkreślić bardzo zdecydowanie – te nagrania to, nawet biorąc pod uwagę
niezwykle silną konkurencję, najlepszy materiał od Clandestine Blaze od dobrej
dekady. Nie ma na nim słabych momentów. Od początku do końca jest to zimny,
północny black metal na najwyższym światowym poziomie. Beż łamania
jakichkolwiek barier, bez poszukiwania chuj wie czego, black metal oparty na
pierwotnych wzorcach, tak muzycznych jak i brzmieniowych. I w tym miejscu
pozwolę sobie zakończyć, bo dalsze strzępienie języka byłoby stratą mojego
czasu, który wolę poświęcić kolejnemu odsłuchowi. Fantastyczny krążek, bez
dwóch zdań!
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz