Putrid
„All That We Hate”
Godz ov War 2025
Można by powiedzieć, że w Peru bez zmian. A
przynajmniej u chłopaków z Putrid, którzy to wypuszczą lada moment kolejny
album pod skrzydłami Godz ov War. Jeśli dobrze pamiętam, „Antichrist Above”
określiłem mianem największej rozpierduchy wydanej przez ten krajowy label. Nie
będzie zatem zdziwieniem, jeśli od razu powiem, że „All that We Hate” tę
barbarzyńską tradycję podtrzymują, mieszcząc się w ścisłym topie
napierdalatorów, i to nie tylko w ramach wspomnianego labelu. Nowy materiał
załogi z Ameryki Południowej to circa trzydzieści trzy minuty będące
wysokooktanową mieszanką thrash, death i black metalu, a jakiekolwiek próby
konkretniejszego zdefiniowania kręgosłupa ich twórczości są w tym przypadku
bezcelowe, bowiem Putrid mieszają wszystkie te trzy gatunki mniej więcej w
podobnych proporcjach. Można natomiast powiedzieć, że z każdego z nich
wyciągają to, co najbrutalniejsze, najbardziej jadowite i bluźniercze. Ten
materiał to w zasadzie dzika jazda z mocno dociśniętym pedałem gazu, od
początku do końca, baz hamowania nawet na zakrętach. Nie ma w tej muzyce żadnej
odkrywczości, można wręcz powiedzieć, że oparta została o stare i sprawdzone
wzorce (i tu można by sypać nazwami jak z kapelusza), które podrasowane zostały
jedynie końską dawką sterydów. Bo muzycy zdają się toczyć tutaj prawdziwy
pojedynek na rozwijane prędkości i ilość skoszonych ludzkich łbów. Nie jest to
może Omegavortex, bo i klimat nieco odmienny, ale zaprawdę intensywność
serwowanych przez Peruwiańczyków piosenek jest na najwyższym poziomie. Nie, no
jasne, że zdarzają się odstępstwa od reguły, jak choćby kapkę wolniejszy
„Hatred”, choć i on z czasem zdaje się coraz bardziej przyspieszać, przez co
znalezienie schronienia przed tym sonicznym tornado jest praktycznie
niemożliwością. Brzmienie tego materiału bardziej przypomina demówkę niż
współczesną profesjonalną, wymuskaną sesję nagraniową, ale to dla rejonu świata
z którego panowie pochodzą raczej standard. Podsumowując, nie jest to materiał
lekki, łatwy i przyjemny, skierowany raczej do ścisłego grona odbiorców, którzy
lubią mocno obrywać po mordzie. Bo i melodii tu zbyt przyjaznych nie ma, nie da
się tego ponucić czy puścić nowopoznanej dziewczynie przy przytulaniu. Panowie
wlali w te piosenki całą swoją nienawiść, co zresztą dosadnie zaznaczyli w
tytule płyty. Zatem chyba już wszystko jasne i dodatkowych pytań nie będzie.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz