środa, 19 listopada 2025

Recenzja Putrid „All That We Hate”

 

Putrid

„All That We Hate”

Godz ov War 2025

 


Można by powiedzieć, że w Peru bez zmian. A przynajmniej u chłopaków z Putrid, którzy to wypuszczą lada moment kolejny album pod skrzydłami Godz ov War. Jeśli dobrze pamiętam, „Antichrist Above” określiłem mianem największej rozpierduchy wydanej przez ten krajowy label. Nie będzie zatem zdziwieniem, jeśli od razu powiem, że „All that We Hate” tę barbarzyńską tradycję podtrzymują, mieszcząc się w ścisłym topie napierdalatorów, i to nie tylko w ramach wspomnianego labelu. Nowy materiał załogi z Ameryki Południowej to circa trzydzieści trzy minuty będące wysokooktanową mieszanką thrash, death i black metalu, a jakiekolwiek próby konkretniejszego zdefiniowania kręgosłupa ich twórczości są w tym przypadku bezcelowe, bowiem Putrid mieszają wszystkie te trzy gatunki mniej więcej w podobnych proporcjach. Można natomiast powiedzieć, że z każdego z nich wyciągają to, co najbrutalniejsze, najbardziej jadowite i bluźniercze. Ten materiał to w zasadzie dzika jazda z mocno dociśniętym pedałem gazu, od początku do końca, baz hamowania nawet na zakrętach. Nie ma w tej muzyce żadnej odkrywczości, można wręcz powiedzieć, że oparta została o stare i sprawdzone wzorce (i tu można by sypać nazwami jak z kapelusza), które podrasowane zostały jedynie końską dawką sterydów. Bo muzycy zdają się toczyć tutaj prawdziwy pojedynek na rozwijane prędkości i ilość skoszonych ludzkich łbów. Nie jest to może Omegavortex, bo i klimat nieco odmienny, ale zaprawdę intensywność serwowanych przez Peruwiańczyków piosenek jest na najwyższym poziomie. Nie, no jasne, że zdarzają się odstępstwa od reguły, jak choćby kapkę wolniejszy „Hatred”, choć i on z czasem zdaje się coraz bardziej przyspieszać, przez co znalezienie schronienia przed tym sonicznym tornado jest praktycznie niemożliwością. Brzmienie tego materiału bardziej przypomina demówkę niż współczesną profesjonalną, wymuskaną sesję nagraniową, ale to dla rejonu świata z którego panowie pochodzą raczej standard. Podsumowując, nie jest to materiał lekki, łatwy i przyjemny, skierowany raczej do ścisłego grona odbiorców, którzy lubią mocno obrywać po mordzie. Bo i melodii tu zbyt przyjaznych nie ma, nie da się tego ponucić czy puścić nowopoznanej dziewczynie przy przytulaniu. Panowie wlali w te piosenki całą swoją nienawiść, co zresztą dosadnie zaznaczyli w tytule płyty. Zatem chyba już wszystko jasne i dodatkowych pytań nie będzie.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz