wtorek, 11 listopada 2025

Recenzja Atavistic Decay „Immakulate Invokations”

 

Atavistic Decay

„Immakulate Invokations”

Night Terrors Rec. 2025

Atavistic Decay to czwórka Amerykanów. W zeszłym roku wypuścili w świat demówkę, której nie było mi jednak dane usłyszeć. Trochę szkoda, bo to, co panowie zaprezentowali na swojej najświeższej EP-ce skłania do niezwłocznego nadrobienia zaległości. Skupmy się jednak na tym co tu i teraz. „Immakulate Invokations” to w zasadzie tylko dwa kawałki, trwające łącznie niepełny kwadrans. Bardzo zresztą od siebie różne, mimo iż zbliżone pod względem czasowym, bo trwające ponad siedem minut każda. Pierwsza strona ten winylowej „siódemki” (bo poza wydaniem cyfrowym, materiał ten dostępny jest na chwile obecną tylko w takiej formie fizycznej), to utwór tytułowy.  Powiem szczerze, powala na kolana. Co prawda, zero oryginalności, zero ponadwymiarowego kombinowania czy przecierania nowych szlaków, a jednocześnie utwór stojący zdecydowanie poza głównymi nurtami współczesnego grania. Wyobraźcie sobie połączenie Spectral Voice i (ukochanego przeze mnie) Disembowelment. To dokładnie to, co usłyszycie. Niespieszne tempo, miażdżące riffy, mamiąca w tle melodia i odrobina narkotyku, który, nawet jeśli się nie ćpie, czuje się w organizmie. I te gitarowe efekty, wybrzmiewające gdzieś na drugim planie, działanie owego narkotyku potęgujące. Poza tym,  chwilami mocno przytłumione brzmienie, będące niczym zasypująca nas ziemia, ubijana następnie przez przejeżdżające po niej ciężkie maszyny budowlane, sprawia, że faktycznie poczuć się możemy jak pogrzebani żywcem. Ponoć niektórych podnieca podduszanie w trakcie aktu seksualnego, powodując maksymalną przyjemność. Nigdy tak nie miałem, ale słuchając „Immakulate Invokations” chyba potrafię to sobie wyobrazić. Strona B, to utwór ambientowy. I o ile w przypadku takowych, często są to typowe zapychacze, choć nie zawsze beznadziejne, tak tutaj „Transcend the Flesh” jest naprawdę kompozycją po prostu mroczną i wciągającą niczym czarna dziura, kojarzącą mi się osobiście z niektórymi wydawnictwami Aesthetic Death, czy nawet Cold Meat Industry. Mimo wspomnianego kontrastu, obie te kompozycje idealnie się, moim zdaniem, uzupełniają, bo obie łączy coś, co można by nazwać obliczem czerni, albo głębokiej pustki. Sprawdźcie sobie ten EP-ek, bo to w chuj dobra rzecz. Szkoda tylko, że taka krótka.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz