wtorek, 8 kwietnia 2025

Recenzja Neptunian Maximalism „Le Sacre Du Soleil Invaincu (LSDSI)”

 

Neptunian Maximalism

„Le Sacre Du Soleil Invaincu (LSDSI)”

I, Voidhanger Records 2025

Teraz coś ambitnego, bo ten belgijski projekt gra muzykę dla wysublimowanych odbiorców bądź takich, którzy coś na kształt tego co nagrał Neptunian Maximalism po prostu lubią. Zespół ten powstał w 2018 roku w Brukseli i nagrał już parę płyt, a „Le Sacre Du Soleil Invaincu (LSDSI)” jest ich siódmą produkcją. Panowie zaprezentowali na niej wysoce pojechaną wersję dronowego metalu, za pomocą którego funduje nam mistyczną jazdę w przestrzeń kosmiczną lub spowite mrokiem indyjskie rejony. To jedenaście hipnotycznych kompozycji, które wprowadzają w sataniczno-mantryczny trans przy wykorzystaniu usypiających i dusznych dronów, potężnych bębnów i szeregu innych, egzotycznych instrumentów. To nastrojowe, posępne i psychodeliczne utwory, które często przechodzą w narkotyczne i uduchowione improwizacje. Odznaczają się one momentami dość złożoną architekturą, która zachwyca surowością, zadziwia ciężkością oraz omamia subtelnością. Kłębiące się różnorakie formy zaskakują zmieniającą się intensywnością, a budujące je dźwięki zdają się niczym ożywione byty, które oddziałują na zmysły z różnoraką energią, wahającą się między monumentalnie przytłaczającymi najazdami, ekstatycznymi wybuchami oraz wręcz zatopionymi w modlitwie, dryfującymi bezwiednie w przestrzeń ambientowymi pływami. Drone-metal pełen diabolicznej ekspresji i medytacyjnego spokoju, do którego Neptunian Maximalism dołożył sporo wpływów free jazzu, doomu, transowych rytmów, a także klasycznej muzyki hinduskiej. Wszystko to przy wykorzystaniu gitar, perkusji, basu, gongu i syntezatorów. Ten niezwykły i chwilami upiorny oraz metafizyczny kolaż dźwiękowy wzbogacono udziałem śladowych wokaliz, elektrycznego sazu, dafu i gitary potraktowanej smyczkiem. Aby dopełnić obrazu tego albumu należy wymienić również trąbkę, surmę i surbahar. Mało? Mi wystarczy. Zainteresowani? To uderzajcie do I, Voidhanger Records.

shub niggurath




 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz