Haemorrhage
„Opera
Medica”
Hells Headbangers 2025
Długo kazali nam czekać hiszpańscy patologowie na
swoje nowe piosenki, oj długo. Jak na aktywnie działający skład, osiem lat (bo
nie liczę wydanych w międzyczasie nagrań archiwalnych) to szmat czasu.
Najwyraźniej coś się w końcu ruszyło, i za kilka chwil ukaże się nowy materiał
zespołu. „Opera Medica” to co prawda nie pełen album, ale EP-ka zawierająca
cztery nowe numery autorskie plus cover Dismember. Cóż, lepsze to niż nic. Jeśli weźmiemy na warsztat zawartość muzyczną
tego wydawnictwa, to w zasadzie w ogóle nie odczuwa się tych ośmiu lat.
Haemorrhage nadal są w bardzo dobrej formie, i jeśli komuś przypadło do gustu
nieco bardziej chwytliwe oblicze zespołu, znane choćby z „Apology For
Pathology” (ja pierdolę, dopiero teraz zauważyłem, że album ten wyszedł prawie
dwie dekady temu) czy „Hospital Carnage”, to przy nowych kawałkach poczuje się
jak w domu. Znaczy się, kostnicy. Takiej trochę bardziej radosnej, bo „Opera
Medica” to kwintesencja tego pełnego taneczności groove’u, z którego Hiszpanie
od długiego czasu słyną. Za pierwszym podejściem można odczuć lekki niedosyt,
bo „nic nowego”. Tylko po co nowe, jeśli stare się sprawdza. Dajcie sobie z tą
EP-ką dwie, góra trzy rundy, a obiecuję, że będziecie pląsać radośnie po
pokoju, a kto Haemorrhage widział na żywca, będzie udawał, że skacze niczym
małpa z podpierdoloną jakiemuś nieszczęśnikowi kończyną (jeden chuj, górną czy
dolną) w stylu Fernando. Na tym krążku znajdziecie wszystko, czego, będąc
fanami, oczekujecie. Medyczne intro, mocno zachęcające do zabawy riffowanie,
wokalne wymioty z obowiązkowym „bleh!” w formie przerywników, punkowe rytmy do
poskakania pod sceną, medyczne melodie (no przecież nie napiszę, że kojarzące się
ze starym Carcass, bo oba te zespoły rzeczony odłam współtworzyły niezależnie),
kilka momentów to wytrzepania z włosów łupieżu i trochę blastów. Klasyka
goregrinde’a w całej okazałości. Ktoś mógłby ponarzekać, że zespół zjada własny
ogon. Gdyby podobne płyty z ich logo ukazywały się co roku, to faktycznie można
by poczuć przesyt, ale po wspomnianej przerwie, ja osobiście się trochę za tymi
wesołkami stęskniłem. Dlatego „Opera Medica” witam z otwartymi ramionami i
wszystkim gorąco polecam, zdając sobie jednocześnie sprawę, że na pewno nie
jest to najlepszy materiał jaki Haemorrhage zarejestrował. Poziom jednak
trzyma, i mi to wystarczy.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz