środa, 2 kwietnia 2025

Recenzja Haemorrhage „Opera Medica”

 

Haemorrhage

„Opera Medica”

Hells Headbangers 2025

Długo kazali nam czekać hiszpańscy patologowie na swoje nowe piosenki, oj długo. Jak na aktywnie działający skład, osiem lat (bo nie liczę wydanych w międzyczasie nagrań archiwalnych) to szmat czasu. Najwyraźniej coś się w końcu ruszyło, i za kilka chwil ukaże się nowy materiał zespołu. „Opera Medica” to co prawda nie pełen album, ale EP-ka zawierająca cztery nowe numery autorskie plus cover Dismember. Cóż, lepsze to niż nic.  Jeśli weźmiemy na warsztat zawartość muzyczną tego wydawnictwa, to w zasadzie w ogóle nie odczuwa się tych ośmiu lat. Haemorrhage nadal są w bardzo dobrej formie, i jeśli komuś przypadło do gustu nieco bardziej chwytliwe oblicze zespołu, znane choćby z „Apology For Pathology” (ja pierdolę, dopiero teraz zauważyłem, że album ten wyszedł prawie dwie dekady temu) czy „Hospital Carnage”, to przy nowych kawałkach poczuje się jak w domu. Znaczy się, kostnicy. Takiej trochę bardziej radosnej, bo „Opera Medica” to kwintesencja tego pełnego taneczności groove’u, z którego Hiszpanie od długiego czasu słyną. Za pierwszym podejściem można odczuć lekki niedosyt, bo „nic nowego”. Tylko po co nowe, jeśli stare się sprawdza. Dajcie sobie z tą EP-ką dwie, góra trzy rundy, a obiecuję, że będziecie pląsać radośnie po pokoju, a kto Haemorrhage widział na żywca, będzie udawał, że skacze niczym małpa z podpierdoloną jakiemuś nieszczęśnikowi kończyną (jeden chuj, górną czy dolną) w stylu Fernando. Na tym krążku znajdziecie wszystko, czego, będąc fanami, oczekujecie. Medyczne intro, mocno zachęcające do zabawy riffowanie, wokalne wymioty z obowiązkowym „bleh!” w formie przerywników, punkowe rytmy do poskakania pod sceną, medyczne melodie (no przecież nie napiszę, że kojarzące się ze starym Carcass, bo oba te zespoły rzeczony odłam współtworzyły niezależnie), kilka momentów to wytrzepania z włosów łupieżu i trochę blastów. Klasyka goregrinde’a w całej okazałości. Ktoś mógłby ponarzekać, że zespół zjada własny ogon. Gdyby podobne płyty z ich logo ukazywały się co roku, to faktycznie można by poczuć przesyt, ale po wspomnianej przerwie, ja osobiście się trochę za tymi wesołkami stęskniłem. Dlatego „Opera Medica” witam z otwartymi ramionami i wszystkim gorąco polecam, zdając sobie jednocześnie sprawę, że na pewno nie jest to najlepszy materiał jaki Haemorrhage zarejestrował. Poziom jednak trzyma, i mi to wystarczy.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz