niedziela, 27 kwietnia 2025

Recenzja Opia „I Welcome Thee, Eternal Sleep”

 

Opia

„I Welcome Thee, Eternal Sleep”

Hammerheart Records 2025

Opia to hiszpańsko-brytyjski kwintet, który właśnie za pośrednictwem Hammerheart Records wydał swoją debiutancką płytę. Znalazło się na niej osiem numerów, które powinny bez trudu zadowolić fanów gotyckiego doom metalu. Zapewne też tak się stanie, gdyż muzyka Opia to sprawnie zagrany ten gatunek właśnie. Średnie i wolne tempa, gęste gitary i przysadzista sekcja rytmiczna, a wszystko to w syntezatorowej otulinie. Całość generuje miażdżącą muzę, w której dominują ciężkie riffy, sunące monumentalnie przed siebie, przechodząc od czasu do czasu w nastrojowe zwolnienia. Są to przytłaczające swym refleksyjnym usposobieniem akordy, z których wypływają melancholijne i posępne melodie, nadające temu materiałowi iście gotyckiej atmosfery. Kompozycje zawarte na „I Welcome Thee, Eternal Sleep” mocno nawiązują do klasyków tego przedziału grania, a zwłaszcza do My Dying Bride czy Theatre Of Tragedy, ale bardziej death metalowe nuty w stylu Amorphis czy Sentenced są tutaj także zauważalne. Tworzy to szczególną mieszankę, w której Opia połączyli „śmierć z zagładą”, otrzymując album składający się z kontrastu między death metalowym brutalizmem i po gotycku żałosnym artyzmem, który swym introspektywnym wydźwiękiem głęboko penetruje duszę. Do tego niewesołego spektaklu dorzucili jeszcze diaboliczny pierwiastek w postaci szorstkich wokali, co przybliża trochę ten krążek to wczesnych nagrań Katatonia. Odpowiedzialna w tej kapeli za wokalizy Tereza Rohelova doskonale operuje swoimi strunami głosowymi, a imitowany przez nią dialog „pięknej i bestii” wypada wybornie. Podobnie jak kolizja między ciężkością i ulotnością w warstwie dźwiękowej tego wydawnictwa doskonale układa się w jedną i zarazem nową formę, tak i również w obecnym tu dwugłosie w pełni się zazębia. Zestawienie nieprzyjaznych warknięć z aksamitnym śpiewem uwypukla dualizm metalu skomponowanego przez tą piątkę artystów i czyni z niego wyjątkowo ciekawą produkcję. Bez kompleksów koresponduje ona z płytami, które cieszyły się powodzeniem wśród maniaków w latach dziewięćdziesiątych i tak samo jak one cieszy ucho wysublimowaną fuzją czegoś eterycznego z czymś budzącym grozę. Polecam.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz