niedziela, 27 kwietnia 2025

Recenzja Desekryptor „Sarcophagal Corridors”

 

Desekryptor

„Sarcophagal Corridors”

Nuclear Winter Rec. 2025

Zanim przejdę do muzyki, muszę zaznaczyć, że wyjątkowo mi się Desekryptor podobają pod względem podejścia do swojej twórczości. Jak w latach dziewięćdziesiątych, najpierw demówka, a nawet dwie, potem EP-ka, split, i dopiero duży materiał. Ten, ukazał się półtora roku temu, zatem panowie, znów staroszkolnym zwyczajem, sygnalizują swoim fanom, że wcale nie poszli do grobu i nadal działają. „Sarcophagal Corridors” nie jest jeszcze bowiem kolejnym, dużym materiałem, a jedynie czterootworową EP-ką, zawierającą dwanaście minut muzyki.  Muzyki będącej w prostej linii kontynuacją tego, co mogliśmy usłyszeć na „Vortex Oblivion”, czy nagraniach wcześniejszych. Gdyby, wzorem Pana „Profesora” badać zawartość death metalu w death metalu, to duet z Indiany wypełnił by skalę do samego końca. I, żeby było jasne, mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie klasyczny metal śmierci z okresu świetności gatunku, czyli lat dziewięćdziesiątych. Czym charakteryzuje się granie tego typu tłumaczyć nikomu raczej nie trzeba, zatem napomknę jedynie, że Desekryptor nie wyrywa się poza ogólnie przyjęte schematy. Nie szargają tempa do granic ekstremy, nie silą się na techniczny onanizm ani łamanie akordów. Tutaj wszystko jest jak w starej podstawówce. Mundurki z tarczą na ramieniu, zielona tablica po której pisze się kredą i dyżurny biegający do toalety zmoczyć gąbkę. Mówiąc bardziej muzycznie – przede wszystkim riffy, kurwa, riffy! Niby proste, wiele razy słyszane, pozbawione innowacji, śmierdzące cmentarną ziemią i wchodzące w głowę niczym nóż Kuby Rozpruwacza w miękkie podbrzusze. Panowie w sposób ponadprzeciętny potrafią łączyć ze sobą inspiracje płynące z rodzimej sobie sceny z elementami bardziej europejskimi. I bynajmniej nic chodzi mi wyłącznie o szwedziznę. Owszem, najbardziej cuchnie tu Florydą (Incantation, Morbid Angel, Disma) ale wspomniane wątki ze Starego Kontynentu są tutaj niczym przysłowiowa szczypta soli. Nie pytajcie mnie o wokale, czy brzmienie. W tej kwestii wszystko powinno być jasne bez używania słów, bowiem określenie „staroszkolne” czy „klasyczne” już się powyżej pojawiło. Materiał ten to esencja gatunku w formie skondensowanej. Ja na takiego shota mam ochotę zawsze! Delektuję się zatem, i czekam zatem na następną kolejkę od Amerykanów ze stoickim spokojem. Bo wiem, że na nich polegać można jak na Zawiszy.

- jesusatan


https://nuclearwinterrecords.bandcamp.com/album/sarcophagal-corridors

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz