Desekryptor
„Sarcophagal Corridors”
Nuclear Winter Rec. 2025
Zanim przejdę do muzyki, muszę zaznaczyć, że
wyjątkowo mi się Desekryptor podobają pod względem podejścia do swojej
twórczości. Jak w latach dziewięćdziesiątych, najpierw demówka, a nawet dwie,
potem EP-ka, split, i dopiero duży materiał. Ten, ukazał się półtora roku temu,
zatem panowie, znów staroszkolnym zwyczajem, sygnalizują swoim fanom, że wcale
nie poszli do grobu i nadal działają. „Sarcophagal Corridors” nie jest jeszcze bowiem
kolejnym, dużym materiałem, a jedynie czterootworową EP-ką, zawierającą
dwanaście minut muzyki. Muzyki będącej w
prostej linii kontynuacją tego, co mogliśmy usłyszeć na „Vortex Oblivion”, czy
nagraniach wcześniejszych. Gdyby, wzorem Pana „Profesora” badać zawartość death
metalu w death metalu, to duet z Indiany wypełnił by skalę do samego końca. I,
żeby było jasne, mam tutaj na myśli tylko i wyłącznie klasyczny metal śmierci z
okresu świetności gatunku, czyli lat dziewięćdziesiątych. Czym charakteryzuje
się granie tego typu tłumaczyć nikomu raczej nie trzeba, zatem napomknę
jedynie, że Desekryptor nie wyrywa się poza ogólnie przyjęte schematy. Nie
szargają tempa do granic ekstremy, nie silą się na techniczny onanizm ani
łamanie akordów. Tutaj wszystko jest jak w starej podstawówce. Mundurki z
tarczą na ramieniu, zielona tablica po której pisze się kredą i dyżurny
biegający do toalety zmoczyć gąbkę. Mówiąc bardziej muzycznie – przede
wszystkim riffy, kurwa, riffy! Niby proste, wiele razy słyszane, pozbawione
innowacji, śmierdzące cmentarną ziemią i wchodzące w głowę niczym nóż Kuby
Rozpruwacza w miękkie podbrzusze. Panowie w sposób ponadprzeciętny potrafią
łączyć ze sobą inspiracje płynące z rodzimej sobie sceny z elementami bardziej
europejskimi. I bynajmniej nic chodzi mi wyłącznie o szwedziznę. Owszem,
najbardziej cuchnie tu Florydą (Incantation, Morbid Angel, Disma) ale
wspomniane wątki ze Starego Kontynentu są tutaj niczym przysłowiowa szczypta
soli. Nie pytajcie mnie o wokale, czy brzmienie. W tej kwestii wszystko powinno
być jasne bez używania słów, bowiem określenie „staroszkolne” czy „klasyczne”
już się powyżej pojawiło. Materiał ten to esencja gatunku w formie
skondensowanej. Ja na takiego shota mam ochotę zawsze! Delektuję się zatem, i
czekam zatem na następną kolejkę od Amerykanów ze stoickim spokojem. Bo wiem,
że na nich polegać można jak na Zawiszy.
-
jesusatan
https://nuclearwinterrecords.bandcamp.com/album/sarcophagal-corridors

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz