sobota, 19 kwietnia 2025

Recenzja Lhaäd „Beyond”

 

Lhaäd

„Beyond”

Amor Fati / Extraconscious 2025

To moje pierwsze spotkanie z tym solowym projektem z Belgii. Obecnie wydaje on swoją trzecią płytę, będącą ostatnią częścią trylogii, która traktuje o głębinach morskich, zabierając w najdalsze ich otchłanie. Stąd też dziwna nazwa tego ansamblu, która jest anagramem słowa „hadal”, a ono z kolei oznacza nieprzebyte strefy oceanu, znajdujące się w rowach oceanicznych. Tak więc wszystko składa się w jedną całość, bo muzyka Lhaäd jest równie ciemna, gęsta i pozbawiona powietrza jak owe odmęty. Kończący ten swoisty tryptyk „Beyond” to sześć, dość długich numerów w ujęciu black metalowym, które snują mroczną opowieść okraszoną, co ciekawe, posępnymi wokalami, wypluwającymi słowa w improwizowanym języku. Winduje to fantasmagoryczność tego albumu naprawdę wysoko, ale już sama muzyka jest wytworem spowitej w ciemnościach wyobraźni. Opiera się ona głównie na hipnotycznych tremolo, które płyną w średnich i szybkich tempach, przechodząc chwilami w agresywne blasty. Trzonem aranżacji jest jednak transowe kostkowanie o zmiennej rytmice, z którego snują się przytłaczające melodie, tylko niekiedy przeobrażające się w nieco melancholijne nuty. W między nie Lykormas wplata sporo dysonansowych rozwiązań, zagęszczając materiał i wprowadzając do niego klaustrofobiczny klimat. Całość jest miejscowo przyozdobiona symfonicznymi syntezatorami, dronami i samplami, które obrazują odgłosy wody oraz sonaru. Wszystko ze sobą połączone stanowi złowieszczy black metal o bogatym ładunku negatywnych emocji. Mieszanka gniewnych i momentami szalonych riffów, gwarantuje poczucie zamknięcia w morskiej topieli, z której nie można się wydostać. Tak jak woda, muzyka tego belgijskiego twórcy otacza ze wszystkich stron i ściąga na samo dno. Miażdży i jednocześnie wstrząsa swoją nieustępliwością. Zaklęta w niej tajemnicza siła zasysa tak mocno, że nie można się od niej oderwać. Bardzo ciekawe wydawnictwo, będące fuzją melodyjnego, atmosferycznego i brutalnego grania z wyraźną obecnością pierwiastków awangardowych i industrialnych. Pełen niepokojącego napięcia krążek. Podwodny black metal, który się udał. Muszę sprawdzić poprzednie dwie części. Tym, którzy je znają, „Beyond” polecać nie muszę, ale reszta maniaków powinna sprawdzić koniecznie.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz