Pagansarv
„Pööriööl”
Warhorn Records 2025
Duet
ten powstał cztery lata temu na estońskiej ziemi. Zatem na tapecie mamy zespół
z Estonii, którego płyty wydaje estoński label. Pagansarv debiut ma już za sobą
i obecnie pragnie pochwalić się światu swoim drugim albumem, który zawiera
osiem numerów pogańskiego black metalu w ujęciu…, no kto zgadnie? Ano estońskim.
Nie jest to jednak zła muzyka. Co to, to nie! To sprawnie i z pomysłem odegrany
bleczur za pomocą zimnych o delikatnie przytłumionym brzmieniu gitar, które
wspomaga delikatnie wycofana sekcja, wychylająca miejscami przed szereg swój
łeb. Panowie szyją dość gęsto, co rusz zmieniając tempo, sposób kostkowania i
rytmikę. Na „Pööriööl” odnajdziecie pełno szybkich i agresywnych ataków,
bujania w średnich prędkościach, klimatycznych zwolnień oraz epickich momentów,
z których wypływa folklor kraju pochodzenia tej kapeli. Ne są to oczywiste
melodie, które nachalnie wypełniają płynące akordy. Pagansarv sprytnie ukrywa
je w aranżach i poza tymi, wyraźnie atmosferycznymi i wzniosłymi zagrywkami,
których znów nie ma na tym wydawnictwie zbyt dużo, związków obecnych tu
chwytliwości z ichniejszą cepelią trzeba się raczej domyślać. Jak dla mnie
super, bo nie ma nic gorszego niż natrętne przytupajki. Takich tutaj nie
znajdziecie, bo black metal w wykonaniu Pagansarv jest w gruncie rzeczy twardo
osadzony na skandynawskich wzorcach i co za tym idzie oprócz wspomnianych
melodyjnych riffów, częstuje nas szeregiem lodowatych tremolo, thrashowego
biczowania i bicia na tłumionych strunach. Całość poprowadzona jest z
entuzjazmem i energicznie, a mocna barwa wszystkich instrumentów zebranych do kupy,
podbija impet utworów. Wokale nie oddają im pola, ponieważ niejaki Pimedus,
umiejętnie używa swoich strun głosowych, zasypując nas zajadłymi wrzaskami,
które okresowo przybierają formę growli. Ciekawy i łatwo przyswajalny
pagan-black metal na sposób estoński, którego subtelne, folklorystyczne tło nie
pozbawiło czupurności. Dzięki temu projekt ten ma szanse wypłynąć na szersze
wody i dotrzeć do uszu wielu maniaków, bo inteligentnie wypośrodkował swoje
kompozycje, które być może zainteresują tak samo słuchaczy głównego nurtu jak i
tych wielbiących podziemne granie, ale chwilowo mających chęć na nieco lżejsze,
mniej zobowiązujące rzępolenie. Na tą chwilę mi pasuje i kilka okrążeń jeszcze
z tym krążkiem zrobię, gdyż to trochę inna i odrobinę odświeżająca rogacizna.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz