czwartek, 17 kwietnia 2025

Recenzja Malphas „Extinct”

 

Malphas

„Extinct”

Soulseller Records 2025

Kilka dni temu powrócił szwajcarski Malphas, prezentując swoją czwartą płytę. Ci czterej panowie od 2014 roku raczą swoich fanów melodyjnym ujęciem black metalu, w którym nie brakuje również szczególnej atmosfery oraz wojowniczych ataków. Tak też prezentuje się najnowszy „Extinct”, na którym maniacy takiego grania odnajdą niemalże trzy kwadranse muzyki. Z mojego punktu słyszenia Malphas od samego początku był przedstawicielem poprawnego black metalu, który co prawda skonstruowany był z odpowiednich elementów, ale wydźwięk kompozycji tego kwartetu był nieco zbyt mainstreamowy i ów sposób na ten gatunek kontynuuje on na obecnym krążku. Mieszanka norweskich i szwedzkich wzorców z dużą przewagą tych drugich, zrodziła energiczną muzę o zmiennej agogice i opartą głównie o thrashowe kostkowanie, które sieje gęstymi riffami, przeobrażając się w brutalne blasty. W tej warstwie jest to dość jadowita rogacizna, której wypowiadanie wojny chrześcijańskiemu światu przychodzi bez trudu. Gorzej zaczyna się dziać, gdy do głosu dochodzą wysokotonowe tremolo i solówki, które niosą ze sobą epickie melodie, co zupełnie nie skleja mi się z tymi agresywnymi frazami. Do tej skądinąd dziwnej fuzji Szwajcarzy dokładają również sporo nastrojowych momentów, wygaszając w ten sposób swoją nawałnicę za pomocą melancholijnych chwytliwości, zagranych na nieprzesterowanych strunach, którym za tło robią klawiszowe pasaże. Wszystko razem zebrane w jedną całość generuje black metal, który w zmienności swego usposobienia jest jednak spójny i na dodatek łatwo wpadający w ucho. To łatwo przyswajalny bleczur o atrakcyjnym brzmieniu i intensywnym charakterze, w którym Malphas upchnął najbardziej atrakcyjne zabiegi, sprytnie zarzucając sieć. Mam wrażenie, że złapie się w nią wiele rybek o niesprecyzowanym guście, bo wypośrodkowana forma „Extinct” gwarantuje dobry połów. Donżuański black metal puszczający kokieteryjnie oczko wraz z takimi kumplami jak Behemoth i Dimmu Borgir.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz