Messiah
Paratroops
„Legions
Of Tomorrow”
Inverse Records 2025
Historia
tej fińskiej kapeli jest długa, ponieważ istnieje ona już od 1989 roku, ale
dzięki szeregu niefortunnych zdarzeń i zmian składu, nigdy nie wychyliła
swojego łba. Pozostała na długie lata w krajowym podziemiu, aby nagrać zaledwie
kilka demosów, które nie pamiętam, żeby odbiły się jakimś szerszym echem. Długa
droga Finów w końcu została zwieńczona sukcesem i czwartego kwietnia wydadzą
swój debiutancki album. Zawiera on dziewięć numerów staroszkolnego death
metalu, który w pełni nawiązuje do zupełnych początków tego gatunku, który
kształtował się w Europie na przełomie lat osiemdziesiątych i
dziewięćdziesiątych. Płyta ta to typowy przedstawiciel tamtych czasów, na
którego składają się zmienne tempa, lekko zalatujące HM-2 brzmienie oraz
zróżnicowana rytmika. Panowie na przemian gniotą tłumionymi strunami, „kłusują”
w średnim tempie, zasypują lawinowymi atakami i od czasu do czasu poczęstują
krótką solówką bądź piskliwą zagrywką. Gitarom, rzecz jasna, przygrywa mięsista
sekcja rytmiczna, a wszystkiemu wtórują growle, miejscami muśnięte pogłosem i
przeradzające się w chóralne pokrzykiwania, korespondując w ten sposób nieco z
thrashowymi produkcjami. Całość brzmi bardzo klasycznie i niczym specjalnym się
nie wyróżnia. Niestety „Legions Of Tomorrow” to do bólu zwyczajny krążek i
wątpię, że zawojowałby w tej formie rynek w tamtych czasach, tym bardzie nie ma
szans, aby to zrobić obecnie. Death metal w skostniałej i nudnej wersji. Tylko
dla oddanych fanów metalu śmierci, którzy pragną mieć jego kolekcję pełną w stu
procentach. Reszta może sobie odpuścić.
shub
niggurath
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz