wtorek, 29 kwietnia 2025

Recenzja Trivax „The Great Satan”

 

Trivax

„The Great Satan”

Osmose Prod. 2025

Kurwa, trzeba przyznać, że zespołów metalowych z Iranu zbyt wiele nie ma. Nie znałem wcześniej Trivax, mimo iż muzycy mają na swoim koncie już dwie duże płyty. „The Great Satan” jest trzecią. Biorąc pod uwagę to, iż muzycy z tego kraju, grając taką muzykę, najczęściej narażają się nie tylko na szykany w środowisku rodzinnym czy lokalnym, bardzo chciałbym napisać, że ich twórczość wywołuje u mnie jakieś większe doznania. Niestety nie mogę. Trivax jest w moim odczuciu bardziej ciekawostką geograficzną, niż zespołem, którym bym się zachwycał. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty. Mimo, iż panowie z Iranu potrafią w instrumenty, co zdecydowanie na tej płycie słychać, to nie przekłada się to zbytnio na, przyrównując z oceną gier komputerowych, „grywalnośc”. Może dlatego, że inspiracje muzyków są nazbyt oczywiste (Tu Moonspell, tam Behemoth…), a może dlatego, że jakoś nie potrafią rozpalić swoimi dźwiękami żywego ognia. „The Great Satan” to tak naprawdę muzyka bardzo zachowawcza. Owszem, znajdziemy na tym albumie momenty intensywne, jednak okryte płaszczykiem bardzo oczywistych, łatwo przyswajalnych melodii, o tyle wpadających w ucho, co ostatecznie nijakich. Coś na zasadzie piosenki, która przyczepi się podczas jazdy autem, a potem zaczyna męczyć. Trivax może i umiejętnie łączą ze sobą, nawet zgrabnie, wspomniane powyżej dwa gatunki muzyczne, jednak efekt takiego działania jest niczym gniecenie plasteliny w różnych kolorach. Powstaje z tego szara, nijaka masa, która do tworzenia kolorowych figurek nadaje się raczej średnio. Nie powiem, że na „The Great Satan” nie ma momentów. Ma, choćby mocno thrashowy riff w „Here Comes the Flood”, chyba najlepszym kawałku na płycie, jednak takich przebłysków jest tutaj zdecydowanie za mało. Większość albumu mimo wszystko nuży, a sprawy bynajmniej nie polepsza, a wręcz pogarsza, bardzo mocno wypolerowane brzmienie. Jeśli ktoś lubuje się w klimatach Hate, którzy to też przecież Behemothem mocno śmierdzą, czy też innym bardziej mainstreamowym graniu, to pewnie łyknie ten album, i to nawet z zadowoleniem. Ja, powtarzając się, uważam ten krążek bardziej za ciekawostkę, niż muzykę bliską sercu memu. Posłuchałem, ale… jednak podziękuję.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz