Trivax
„The Great Satan”
Osmose Prod. 2025
Kurwa, trzeba przyznać, że zespołów metalowych z
Iranu zbyt wiele nie ma. Nie znałem wcześniej Trivax, mimo iż muzycy mają na
swoim koncie już dwie duże płyty. „The Great Satan” jest trzecią. Biorąc pod
uwagę to, iż muzycy z tego kraju, grając taką muzykę, najczęściej narażają się
nie tylko na szykany w środowisku rodzinnym czy lokalnym, bardzo chciałbym
napisać, że ich twórczość wywołuje u mnie jakieś większe doznania. Niestety nie
mogę. Trivax jest w moim odczuciu bardziej ciekawostką geograficzną, niż zespołem,
którym bym się zachwycał. Powód takiego stanu rzeczy jest prosty. Mimo, iż
panowie z Iranu potrafią w instrumenty, co zdecydowanie na tej płycie słychać,
to nie przekłada się to zbytnio na, przyrównując z oceną gier komputerowych,
„grywalnośc”. Może dlatego, że inspiracje muzyków są nazbyt oczywiste (Tu Moonspell,
tam Behemoth…), a może dlatego, że jakoś nie potrafią rozpalić swoimi dźwiękami
żywego ognia. „The Great Satan” to tak naprawdę muzyka bardzo zachowawcza.
Owszem, znajdziemy na tym albumie momenty intensywne, jednak okryte
płaszczykiem bardzo oczywistych, łatwo przyswajalnych melodii, o tyle
wpadających w ucho, co ostatecznie nijakich. Coś na zasadzie piosenki, która przyczepi
się podczas jazdy autem, a potem zaczyna męczyć. Trivax może i umiejętnie łączą
ze sobą, nawet zgrabnie, wspomniane powyżej dwa gatunki muzyczne, jednak efekt
takiego działania jest niczym gniecenie plasteliny w różnych kolorach. Powstaje
z tego szara, nijaka masa, która do tworzenia kolorowych figurek nadaje się raczej
średnio. Nie powiem, że na „The Great Satan” nie ma momentów. Ma, choćby mocno
thrashowy riff w „Here Comes the Flood”, chyba najlepszym kawałku na płycie,
jednak takich przebłysków jest tutaj zdecydowanie za mało. Większość albumu
mimo wszystko nuży, a sprawy bynajmniej nie polepsza, a wręcz pogarsza, bardzo
mocno wypolerowane brzmienie. Jeśli ktoś lubuje się w klimatach Hate, którzy to
też przecież Behemothem mocno śmierdzą, czy też innym bardziej mainstreamowym
graniu, to pewnie łyknie ten album, i to nawet z zadowoleniem. Ja, powtarzając
się, uważam ten krążek bardziej za ciekawostkę, niż muzykę bliską sercu memu.
Posłuchałem, ale… jednak podziękuję.
-
jesusatan

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz