czwartek, 25 czerwca 2020

Recenzja Herxheim "Incised Arrival"


Herxheim
"Incised Arrival"
I, Voidhanger Rec. / NWN! 2020


Wiadomość o rozpadzie Howls of Ebb bardzo mnie swego czasu rozczarowała, dlatego też poczułem ogromne podniecenie w chwili gdy trafił do mnie debiutancki krążek Herxheim. Jest to bowiem pewnego rodzaju kontynuacja, lub może bardziej właściwym określeniem byłoby "wcielenie" wspomnianego przed chwilą zespołu. Nie da się bowiem zaprzeczyć, iż mimo że Herxheim gra muzykę nieco inną, czuć w niej ten charakterystyczny, wypracowany przez Patricka Browna sznyt, który ciężko podrobić. "Incised Arrival" to album oparty w przeważającej większości na znanych black i death metalowych wzorcach, jednak bardzo odmienny od wszystkiego, co oferuje dzisiejszy rynek wydawniczy. W muzyce Herxheim sporo bowiem elementów tajemniczych i nieszablonowych, zaskakujących i wielokrotnie mocno hipnotyzujących. Słychać jednak wyraźnie, że są one wynikiem procesu bardzo naturalnego, dzięki czemu wszelkie wrzucane do kotła pomysły łączą się w niebywale kolorową acz bardzo spójną całość. W pierwszej chwili utwory wydają się bardzo chaotyczne, sprawiające nawet wrażenie czystej muzycznej improwizacji, jednak z czasem można w nich dostrzec logiczną zależność, ład wypływający z chaosu. Mamy tu pięknie plumkający bas, przypominający mistrzowską scenę grecką z początku lat dziewięćdziesiątych, swobodnie płynące w tle, podkreślające atmosferę płyty klawisze, rytmicznie dudniące bębny, utrzymanych głównie w średnim tempie akordów i sporo ozdobników w postaci rytualnych deklamacji, dzwoneczków i dźwięków przedziwnych. Ekspresje wokalnie także nie należą do gatunku oczywistych. Plują w twarz szarpanymi frazami lub szepczą bardzo udanie wkomponowując się w całość. Na pewno "Incised Arrival" nie jest albumem, który można zrozumieć po jednym odsłuchu. Czai się gdzieś z tyłu głowy i nakazuje do siebie wracać, wstrzykując za każdym razem kolejną porcję trucizny do naszego krwiobiegu, by ostatecznie zniewolić całkowicie. Może i jest to faktycznie muzyka bardziej pierwotna i surowa niż Howls of Ebb, jednak nie mniej intrygująca. Do mnie przemawia w pełni doskonale wypełniając lukę po rozpadzie poprzedniej formacji Patricka. Każdy, kto odczuwa jej brak powinien bez wahania sięgnąć po debiut Herxheim. Rozczarowań nie przewiduję.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz