BRAIN
STEM
„Symptoms
of Annihilation – Stage 2” (Ep)
Edmonton
w Kanadzie, to miejsce, z którego uderzył swą najnowszą, ep’ką
Pień Mózgu. Atak nastąpił 20 marca 2020 roku, przy użyciu
czterech dział, w jakie uzbrojony był „Symptoms…” Ostrzał
trwał 16 minut i narobił całkiem zdrowej rozpierduchy. Siłą,
która sieje zniszczenie, jest tu zwarty Death Metal po czubek nosa
zanurzony w amerykańskiej szkole gatunku (kłania się Floryda),
jednak z wyraźnie zaznaczonym, technicznym akcentem. Beczki wraz z
dobrze słyszalnymi, rozrywającymi liniami basu wgniatają w podłoże
z niesamowitą siłą, przy czym panowie potrafią także swobodnie
bawić się rytmem i nie stronią od bardziej powykręcanych partii.
Riffy są intensywne, ciężkie, momentami błotniste, spastyczne,
gęste i różnorodne, ale zarazem chwytliwe i wciągające, a
głębokie, brutalne wokale o zgniłym, wyraźnie old school’owym
posmaku robią tu świetną robotę. Brain Stem jawi mi się jako
połączenie rdzennego, miażdżącego, tradycyjnego Us Death Metalu
przełomu lat 80-tych i 90-tych z bardziej technicznym, kanadyjskim
odłamem śmiertelnego grania. Żeby było bardziej obrazowo: to tak,
jakby połączyć soczyste pierdolnięcie Malevolent Creation, ciężar
Obituary i krwawą łaźnię Cannibal Corpse z wirującymi, bardziej
skomplikowanymi patentami znanymi z dokonań Gorguts, Negativa, czy
Neuraxis. To naprawdę cholernie dobry materiał o nierzadko
ciekawych strukturach, który zrobił mi solidne kuku pod beretem i
wytarmosił konkretnie. Nie ma chuja we wsi, Ci kolesie są
znakomici, a ich warsztat techniczny wyjebany w kosmos. Z pewnością
będę obserwował dalsze poczynania Pnia Mózgu. Mam nadzieję, że
niebawem dane mi będzie zapoznać się z pierwszym, pełnym
materiałem tej eskadry, a tymczasem po raz kolejny wracam
sponiewierać się dźwiękami zawartymi na „Symptoms of
Annihilation – Stage 2”
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz