KAWIR
„Αδράστεια”
Iron Bonehead Productions 2020
Założony
w 1993 roku przez Thertonax’a, którego mocno w owym czasie wspierał Stefan
Necroabyssious (Varathron), Kawir zaatakował kolejnym, ósmym już albumem
długogrającym i śmiem twierdzić, że to najlepsza płyta tego zespołu od ładnych
kilku lat, jeżeli nie najlepsza w całej ich długiej karierze. Doprawdy bardzo
dobry to materiał, który łączy w sobie najlepsze tradycje jadowitego, greckiego
Black Metalu z elementami Pagan/Folk, a konceptualnie osadzony jest głęboko w mitach,
legendach i mitologii starożytnego świata Hellady. Charakterystycznie greckie, dynamiczne,
przepełnione mrocznymi melodiami, zimne riffy mocno powiązane z rytmem, bijąca
ciężko sekcja z intensywnym, potężnym basem i kilka wokalnych styli doskonale
łączą się na tej płycie z monumentalnymi, epickimi chórami i ludowymi
instrumentami (różnorakie instrumenty dęte, flet, lira, czy kanonaki) tworząc
jedną, spójną całość, która emanuje mocą i klaustrofobiczną, otoczoną mgiełką
tajemnicy atmosferą mistycznych obrzędów, zapomnianych, pogańskich rytuałów i
starożytnej wiedzy tajemnej. Dźwięki te dostarczą zatem sporo radości fanom wczesnego Rotting Christ, Varathron, Zemial, Thou-Art-Lord,
Macabre Omen, czy choćby Zephyrous, jak i wielbicielom twórczości Falkenbach,
Thyrfing oraz całej spuścizny Bathory. Każdy zawarty tu utwór jest
pieczołowicie skomponowany i wykonany i pokazuje doskonałe wyczucie chwili, jak
i świetny warsztat muzyków i opanowanie instrumentów. Można by powiedzieć, że
na płycie tej splatają się ze sobą: ceremonialne hymny, dostojne, heroiczne,
marszowe tempa, agresywne wybuchy czarnej furii i melodyjny splendor z
delikatnym dotknięciem Heavy Metalu. „Αδράστεια” to płyta posiadająca wiele
warstw, choć kluczem do sukcesu jest tu względna prostota. Nikt nie bawi się tu
w jakieś niepotrzebne komplikowanie sprawy i przeintelektualizowane lizanie się
po fiutach. Rytmiczne wiosło tworzy
burzliwe tempo i napędza melodię, bębny uwalniają grecką, Black Metalową wściekłość,
tradycyjne instrumenty są bardzo starannie wplecione pomiędzy klasycznie
metaliczne struktury dźwiękowe i w połączeniu z wielobarwnymi wariacjami
wokalnymi tworzą doskonałyklimat. Ot i cała tajemnica (ale bądź tu człeku mądry
i poukładaj to wszystko tak, aby żarło, jak na tej produkcji). Kawir tym
wydawnictwem bardzo wysoko zawiesił poprzeczkę zarówno sobie, jak i innym
zespołom z nurtu Pagan/Black, choć oczywiście wszystko jest kwestią gustu i
ostatecznie i tak zweryfikują to odbiorcy, a jak wiadomo, jeden woli córkę, a
drugi teściową. Chyba najlepszy album w tym gatunku, jaki ostatnimi czasy dane
mi było słyszeć i jak na razie zdecydowane opus magnum w dyskografii Kawir.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz