piątek, 5 czerwca 2020

Recenzja Revenge "Strike.Smother.Dehumanize"


Revenge
"Strike.Smother.Dehumanize"
Season of Mist 2020

James Read uderza z Revenge po raz szósty. W zasadzie każdemu przeciętnie zorientowanemu maniakowi tego zespołu wystarczy krótki rzut oka na okładkę oraz tytuł, tradycyjnie trzyczłonowy, by kupować ten krążek w ciemno. Nie wiem zatem czy jest sens pisania tej recenzji, gdyż w obozie, albo raczej bazie militarnej Kanadola niewiele się zmieniło. Pełen jestem jednak podziwu nad determinacją z jaką J.Read trzyma się obranego w momencie powoływania tego projektu do życia celu. Celu, którym jest sianie dźwiękowej zagłady i profanowania wszelkich świętości. Facet jeszcze nigdy mnie nie zawiódł i nie inaczej jest tym razem. "Strike.Smother.Dehumanize" to trzydzieści siedem minut wojny nuklearnej w sonicznym wydaniu, dziesięć głowic jądrowych przynoszących ze sobą tornado blastów, rytmicznych zwolnień, gitarowego szaleństwa przypominającego gryzienie strun przez wściekłe psy oraz sporą ilość bluźnierstwa. Wszyscy, którzy mieli nadzieję na jakiekolwiek zmiany po raz kolejny się rozczarują. Nie znajdziecie tu chwytliwych melodyjek, łatwo zapamiętywalnych riffów, eksperymentów z jazzem ani czystych wokali. Ten krążek to czysta anihilacja, totalne zniszczenie i szczanie na krzyż. Tradycyjnie też mamy dwa rodzaje rzygających wokali prowadzących ze sobą dialogi o śmierci i Szatanie. Nawet jeśli brzmienie jest na tym albumie nieco bardziej wygładzone niż dotychczas, to i tak daleko mu do kategorii poza piwnicznej. Revenge to wciąż cholerny prymitywizm i każdy maniak zespołu dostanie dokładnie to, czego oczekuje. Mózgowcy natomiast nadal będą wyśmiewać w internetach i walić konia po kątach przy najnowszym Tribulation. Czyli wszystko pozostaje na swoim miejscu.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz