niedziela, 14 czerwca 2020

Recenzja Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi "Berliner Vulkan"


Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi
"Berliner Vulkan"
Devoted Art Propaganda 2020

Sars nie zwalnia tempa i w niecały rok po wydaniu "Marynistyki Suchego Lądu" serwuje nam kolejny materiał. Tym razem jest to mini zawierający niecałe dwadzieścia minut muzyki, tradycyjnie już odmiennej od poprzednich dokonań jego zespołu. Do tego jednak można było się już przyzwyczaić, gdyż Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi to zespół który nie stoi w miejscu tylko porusza się własnymi, niekoniecznie przewidywalnymi i zgodnymi w oczekiwaniami ścieżkami. "Berliner Vulkan" to płyta... wesoła, skoczna, wręcz taneczna. O ile na wcześniejszych nagraniach elementy muzyki metalowej były w jakimś tam stopniu obecne, tak teraz nie ma ich w ogóle. Jest za to mieszanka techno popu (dla przykładu klawisze pod koniec "I" brzmią jak żywcem wyjęte z Depeche Mode), elektro goth, dark wave czy klasyków polskiego rocka z lat osiemdziesiątych. Mało, chwilami, sam nie wiem czy myślę tak poważnie czy to idiotyczne skojarzenie, słyszę muzykę niczym z Pana Kleksa, jak choćby na wstępie do "III". Nie są to moje gatunki, więc nie będę się bawił szufladkowaniem. Najważniejsze, że jest to po prostu dobra muzyka, świetne piosenki, które wkręcają się w głowę i nie chcą za cholerę wypaść drugim uchem, brzmiąc w głowie długo niczym ostatni utwór, którego słuchaliśmy w radio przed wyjściem z auta. Co ciekawe na tej płycie nie ma gitar, perkusja też jest chyba "z komputera" i rządzi tu przede wszystkim elektronika. A na pewno pierwsze skrzypce gra ponadprzeciętny wokal. Sars naprawdę potrafi śpiewać i bardzo zgrabnie przekazywać słuchaczowi swoje emocje. Inna sprawa że z interpretacją jego dziwacznych tekstów mam tradycyjnie problem, jednak nigdy nie byłem zbyt bystry w dziedzinie poezji i nie wiem "co autor miał na myśli". To wie chyba tylko on sam. Mniejsza z tym skoro chodzę i słucham tego materiału w kółko i przestać nie mogę. Przypomina mi się zarazem banalne stwierdzenie, że muzyki nie wpychamy w określone ramy, dzielimy ją jedynie na dobrą i złą. WTZ grają muzykę dobrą i uświadamiają mi, że nie jestem jednak takim ortodoksem za jakiego się uważałem. Nic na to nie poradzę, skoro przede wszystkim "I" i "V" to takie hity z satelity, że po prostu odlatuję. Według mnie "Berliner Vulkan" to najlepszy materiał jaki Wędrowcy nagrali i chętnie posłuchałbym pełnego albumu w podobnym klimacie.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz