Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi
"Berliner
Vulkan"
Devoted
Art Propaganda 2020
Sars
nie zwalnia tempa i w niecały rok po wydaniu "Marynistyki
Suchego Lądu" serwuje nam kolejny materiał. Tym razem jest to
mini zawierający niecałe dwadzieścia minut muzyki, tradycyjnie już
odmiennej od poprzednich dokonań jego zespołu. Do tego jednak można
było się już przyzwyczaić, gdyż Wędrowcy~Tułacze~Zbiegi to
zespół który nie stoi w miejscu tylko porusza się własnymi,
niekoniecznie przewidywalnymi i zgodnymi w oczekiwaniami ścieżkami.
"Berliner Vulkan" to płyta... wesoła, skoczna, wręcz
taneczna. O ile na wcześniejszych nagraniach elementy muzyki
metalowej były w jakimś tam stopniu obecne, tak teraz nie ma ich w
ogóle. Jest za to mieszanka techno popu (dla przykładu klawisze pod
koniec "I" brzmią jak żywcem wyjęte z Depeche Mode),
elektro goth, dark wave czy klasyków polskiego rocka z lat
osiemdziesiątych. Mało, chwilami, sam nie wiem czy myślę tak
poważnie czy to idiotyczne skojarzenie, słyszę muzykę niczym z
Pana Kleksa, jak choćby na wstępie do "III". Nie są to
moje gatunki, więc nie będę się bawił szufladkowaniem.
Najważniejsze, że jest to po prostu dobra muzyka, świetne
piosenki, które wkręcają się w głowę i nie chcą za cholerę
wypaść drugim uchem, brzmiąc w głowie długo niczym ostatni utwór, którego słuchaliśmy w radio przed wyjściem z auta. Co
ciekawe na tej płycie nie ma gitar, perkusja też jest chyba "z
komputera" i rządzi tu przede wszystkim elektronika. A na pewno pierwsze skrzypce gra ponadprzeciętny wokal. Sars naprawdę
potrafi śpiewać i bardzo zgrabnie przekazywać słuchaczowi swoje
emocje. Inna sprawa że z interpretacją jego dziwacznych tekstów
mam tradycyjnie problem, jednak nigdy nie byłem zbyt bystry w
dziedzinie poezji i nie wiem "co autor miał na myśli". To
wie chyba tylko on sam. Mniejsza z tym skoro chodzę i słucham tego
materiału w kółko i przestać nie mogę. Przypomina mi się
zarazem banalne stwierdzenie, że muzyki nie wpychamy w określone
ramy, dzielimy ją jedynie na dobrą i złą. WTZ grają muzykę
dobrą i uświadamiają mi, że nie jestem jednak takim ortodoksem za
jakiego się uważałem. Nic na to nie poradzę, skoro przede
wszystkim "I" i "V" to takie hity z satelity, że
po prostu odlatuję. Według mnie "Berliner Vulkan" to
najlepszy materiał jaki Wędrowcy nagrali i chętnie posłuchałbym
pełnego albumu w podobnym klimacie.
-
jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz