środa, 3 czerwca 2020

Recenzja RUADH „The Rock of the Clyde”


RUADH
The Rock of the Clyde”
Northern Silence Productions 2020

Drugi album długogrający szkockiego Ruadh to materiał, który o szybsze bicie serca i niekontrolowany wzwód w galotach przyprawi wszystkich, którzy marszczą kapucyna przy atmosferycznym, momentami epickim Black Metalu bogato ozdobionym regionalnymi, folkowymi naleciałościami. Jak to w przypadku takich albumów bywa, technicznie to raczej mało skomplikowana muzyka. Sekcja o odpowiedniej sile miarowo nadaje rytm i nie przeszkadza pozostałym instrumentom, a wiosło będące tu wg mnie najlepszym punktem programu wycina klimatyczne, chłodne, melancholijne, hipnotyzujące, bujające cudnie riffy o wyraźnie Heavy Metalowym zabarwieniu nacechowanym spuścizną Iron Maiden. To właśnie gitara w głównej mierze bierze na swoje barki ciężar budowania klimatu na tej płycie i trzeba przyznać, że robi dobrą robotę. Oczywiście w tworzeniu owej tajemniczej, zamglonej, mistycznej, szkockiej (na historii, mitologii, kulturze, tradycji i dumie tego kraju oparty jest bowiem cały kręgosłup tej płyty) aury wymiernie wspiera ją parapet i wszelakie, zastosowane tu, ludowe instrumenty (różnorakie piszczałki, flety, smyczki itd., itp.) I tu trzeba od razu zaznaczyć, że owe szkockie wpływy ludowe nie tępią wcale Black Metalowego ostrza tej płyty i nie są tylko marną, tandetną, nadętą i tanią, wyprodukowaną w Chinach imitacją. Słychać tu prawdziwe, manifestujące się w tych dźwiękach emocje i autentyczne zaangażowanie twórcy. Wielobarwne, męsko-damskie wokale także dokładają swoją cegiełkę, podkreślając charakterystyczny, regionalny feeling tej produkcji. Mimo że sporo tu melodyjnych, nastrojowych partii, to na albumie tym cały czas jest miejsce na agresywne, jadowite, surowe struktury, które z pewnością zadowolą także Black Metalowych purystów. Nie wszystko jest tu idealne, zdarzają się w tych kompozycjach także słabsze, mało istotne momenty, które można by śmiało stąd wypierdolić, więc odpowiedzialny za ten projekt Tom Perrett ma jeszcze nad czym pracować. Nie odbija się to jednak jakoś specjalnie negatywnie na tym materiale, a płyta jako całość jest spójna i przekonująca. To, co tworzy Ruadh, oraz sposób, w jaki to robi, można porównać do muzyki Saor (i nic dziwnego, wszak oba hordy obracają się w tym samym gatunku i oba egzystują w Glasgow), można tu także wyczuć wibracje charakterystyczne dla Primordial, czy Windir. Jeżeli zatem ktoś z Was ma ochotę udać się do świata szkockich mitów i legend, wypić flaszkę z wiekowym druidem zachwycając się pięknem tamtejszej krainy, a późnej oddać swą krew i nasienie w ofierze, to „The Rock of the Clyde” będzie mu świetnym towarzyszem podróży i zarazem doskonałym przewodnikiem. Ja po namyśle pozostaję jednak w domowych pieleszach.

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz