sobota, 27 czerwca 2020

Recenzja Sandbreaker "Worm Master"


Sandbreaker
"Worm Master"
Defense Rec. / Free Joy Stereo / Mythrone Prom. 2020


Po bardo obiecującym mini zastanawiałem się, czy Sandbreaker okaże się niespełnioną nadzieją, czy też może z tego czerwia wykluje się coś potężniejszego. Na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, gdyż Rybniczanie powracają właśnie z debiutanckim krążkiem, prezentując na nim nieco ponad pół godziny muzyki w ośmiu odsłonach. Stylistycznie żadnych rewolucji tu nie ma. Zespół nadal porusza się w klimatach doom/death metalowych okraszonych szczyptą stonerowego feelingu. Skojarzenia z wczesnym Cathedral, Winter czy Thergothon są tu jak najbardziej na miejscu. Natomiast sama jakość kompozycji w porównaniu do wcześniejszych nagrań wskazuje na wyraźny krok wprzód. Słychać, że chłopacy bardzo solidnie przyłożyli się do sesji, dzięki czemu otrzymujemy materiał przebogaty w różnorodne pomysły i intrygujące rozwiązania. Poza porażającymi, ciężkimi jak średnia lokomotywa akordami gitarzyści serwują chwilami nieco bardziej melancholijne melodie, płynące swobodnie w tle i dodające do ogólnego obrazu płyty swoistego kolorytu. Gdzie indziej z kolei zarzucą nieco hipnotycznym, zielarskim riffem by za moment znów sprowadzić nas do parteru potężnym uderzeniem a następnie poczarować stonerową solóweczką. Progres zauważalny jest także w strefie wokalnej. Nie są to już jedynie jednolite pomruki, lecz growle w bardziej zróżnicowanych tonacjach. Na "Worm Master" wiele się dzieje i rzeczywiście jest tu co eksplorować. Najlepszym na to dowodem niech będzie fakt, iż chcąc wyróżnić którykolwiek utwór z płyty co chwilę zmieniałem zdanie, by ostatecznie sobie odpuścić. Może dlatego, że ten album jest bardzo spójny i logicznie przemyślany, niebanalny i niebezpośredni dzięki czemu gwarantuje wiele udanych sesji odsłuchowych. Jedynym mankamentem jakiego się w nim doszukuję to czas jego trwania, według mnie ciut przykrótki. Chętnie przytuliłbym jeszcze z dziesięć minut, lecz jak to się mówi – lepszy niedosyt niż kanarek na dachu, czy cuś. Wielkie brawa dla Sandbreakerów za ten krążek. Oczywiście czekam na więcej.
- jesusatan

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz