wtorek, 25 listopada 2025

Recenzja Beheaded „Għadam”

 

Beheaded

„Għadam”

Agonia Records 2025

Ta maltańska kapela istnieje już od 1991 roku. Co prawda, pierwszy album zarejestrowali dopiero po siedmiu latach od powstania, ale nie zmienia to faktu, że właśnie wydają, nomen omen siódmą płytę, dzięki której mogliśmy się w końcu poznać. Najnowszy krążek Beheaded zawiera dziewięć numerów, które rzecz jasna utrzymane są w śmierć metalowym tonie. Jak dla mnie jest to swoista mieszanka brutalnych akordów i atmosferycznych, doomowych zabiegów z tymi bardziej w stylu „groove”. Zatem za pośrednictwem „Għadam” dostajemy koktajl złożony z blastów, pokręconych zagrywek, które mogą kojarzyć się z Suffocation oraz chwytliwych i nieco skoczniejszych akordów na podobę hardcore’owych manier. Maltańczycy potrafią również zdrowo przygnieść, zwalniając i zagęszczając atmosferę za pomocą doomowej agogiki, która skutecznie wysysa z odbiorcy powietrze. Do swoich kompozycji kwintet ten wpuszcza mnóstwo naleciałości z folkloru wyspy, z której pochodzi, ale także sporo niepokojących i pozawijanych zagrywek, mocno wkręcających się między zwoje mózgowe swym uwierającym usposobieniem. W związku z wieloma pierwiastkami, które żyją na „Għadam”, muzyka Beheaded jawi się jako fuzja kilku ujęć death metalu. Prym w muzyce tej kapeli wiodą budzące grozę, „horrorowe” riffy, które wraz z nierzeczywistymi solówkami i maltańską cepelią, próbują opowiedzieć o upiornych przesądach, przeplatających się z katolicyzmem tego małego kraju. Te niezwykle klimatyczne elementy przechodzą chwilami w zgniłe, bagienne rejony rodem z fińskich produkcji, aby w innej chwili przerodzić się we wściekłe i schizoidalnie brzmiące kostkowanie, zbliżone do agresywnego i satanicznego deta z USA. W innych momentach zaskakują teatralnymi i nieco naiwnymi chwytliwościami oraz melodeklamacjami, jakby zaczerpniętymi z greckiej diabelszczyzny, które nie zawsze zdają się trafione w punkt, ponieważ ni stąd, ni zowąd, rozmywają pełną napięcia i tajemnicy atmosferę. Na domiar złego panowie, ni z gruszki, ni z pietruszki, potrafią także zasunąć festiwalowym riffem, co całkowicie budzi podziw dla tego jak wiele oblicz posiada ten materiał. O dziwo wszystko to skleja się ze sobą, stanowiąc zwarty monolit, który przygniata złowieszczą aurą. Beheaded nagrali album koncepcyjny, który posiada swoją mroczną opowieść. Muzyka ciężka i gęsta. Po brzegi wypełniona kostkowaniem w różnych formach w delikatnej, syntezatorowej otulinie. Zjawiskowy dzięki swej złowieszczej wymowie, lecz z drugiej strony rozczarowuje, niektórymi, wręcz banalnymi wtrętami. Pomijając mankamenty uważam jednak, że sprawdzić warto.

shub niggurath




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz