Runemagick
„Cycle
of the Dying Sun (Dawn of Ashen Realms)”
Hammerheart
Records 2025
Któż
nie zna Runemagick. Istnieje od 1990 roku i w ostatnim dniu października wyda
swój już czternasty album, na którym Nicklas Rudolfsson z uporem maniaka tłucze
charakterystyczny doom-death metal. Charakterystyczny, ponieważ po brzegi
wypełniony jest mocno poczernionymi, „sabbathowskimi” riffami, które wyraźnie
kojarzą się z twórczością Celtic Frost. To przecież te same, miażdżące akordy
tyle, że w przypadku tego Szweda są bardziej gęste i ciężkie w stosunku do
raczej thrashowego kostkowania Szwajcarów. Kolejnym podobieństwem jest
monochromatyczność muzyki Runemagick, bo płynie ona w niemalże niezmiennym
tempie, przez cały czas i cierpliwie, zalewając słuchacza monolitycznymi
uderzeniami, które wpędzają w mistyczny trans, bujając bez końca. Tylko
niekiedy zrywają się, aby przyspieszyć i wyrzucić z siebie nagromadzone emocje
podczas tego, ociężałego marszu. Metal na „Cycle of the Dying Sun…” ocieka
rytualną atmosferą, która sączy się z miarowych, powtarzalnych riffów, ale nie
tylko, bo w muzyce Nicklasa Rudolfssona jest jeszcze inny pierwiastek. Chodzi o
pewną nostalgiczność, którą słychać w melodiach, nawiązujących w pewnych
momentach do gotyckich produkcji, zaś w innych chwilach do klasycznego grania,
co przypomina delikatnie poczynania Sarke. Najnowsza płyta Runemagick to dobry,
solidny materiał, który okrutnie gniecie, wpędza w uśpienie i zsyła mroczny
klimat. Wygenerowany za pomocą ciężkich gitar, częstującymi okresowo
wysokotonowymi zawijasami, które wspiera mięsista sekcja rytmiczna i klawisze.
Nad instrumentarium unoszą się zdecydowane growle, za pomocą których wokalista
wydobywa ze swego gardła zaklęcia niczym kapłan podczas satanicznej ceremonii.
Tu i ówdzie pojawia się również żeński głos, którego użyczyła Lussidotter,
dodając temu krążkowi wiedźmowatego sznytu, wpuszczając zarazem w tutejsze,
zwarte struktury trochę elementów matriarchalnych. Polecam, ponieważ doom-death
metal od Runemagick to tradycyjne granie, które roztacza swym usposobieniem
mistyczną aurę. Jednakże jest to wydawnictwo dla cierpliwych, ponieważ „Cycle
of the Dying Sun…” (jak i poprzednie dokonania tego projektu) jest długa i swą
mozolnością oraz jednostajnością może zmęczyć, ale warto się z nią zmierzyć.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz