niedziela, 30 listopada 2025

Recenzja Wounded In Forest „Antihuman Artist”

 

Wounded In Forest

„Antihuman Artist”

Inverse Rec. 2025

Tak się zastanawiam, czy aby nazwa tej kapeli nie nawiązuje czasem do polskich myśliwych, którzy to w borach i lasach nie potrafią odróżnić dzika od człowieka, i coraz częściej strzelają do siebie nawzajem. No dobra, ale żarty na bok, bo i śmiać się tu nie ma z czego. Wounded In Forest to Finowie, którzy jeszcze do niedawna działali pod nazwą A Lie Nation, tworząc tam raczej kiepskiej jakości melodyjny black metal. Przyszedł jednak, widać, czas na metamorfozę, i pod nowym szyldem panowie wzięli się za metal śmierci. No cóż, metamorfoza metamorfozą, szkoda tylko, że nie poszła za tym zmiana jakość. Wounded In Forest jest bowiem pod względem poziomu równie mizernym zespołem, co jego poprzednie wcielenie. Napisać „nijakość” to tyle, co nie napisać nic. Na „Antihuman Artist”, wydawnictwie krótkim, bowiem nie przekraczającym dwudziestu trzech minut, usłyszycie toporny, grany jakby na siłę death metal, tak nudny i bezpłciowy, że drugie okrążenie z tymi nagraniami może już solidnie zmęczyć. Nie jest to granie monotonne, bynajmniej. Panowie tempo zmieniają nawet dość często, jednak bez różnicy, czy mielą powoli, czy przyspieszają, chwilami zahaczając nawet o zrywy death grindowe, to tak naprawdę nie ma tu na czym ucha zawiesić. Wszystkie riffy, nawet te najbardziej pokombinowane (choć chyba dla samego kombinowania), są po prostu słabe. Jednym uchem wpadają, by zaraz wylecieć drugim, niewiele pozostawiając w głowie. Dodatkowym mankamentem tych piosenek jest wrażenie, jakby zostały na szybko poskładane z pomysłów, które akurat tu i teraz wpadły muzykom do głowy. Mówiąc wprost, nie zawsze wszystko się tu klei i do siebie pasuje. Do tego mamy jeszcze dialog na dwa głosy, i o ile ten głębszy growl jeszcze jakoś się broni (acz na trójkę z minusem), to już wrzaski o wyższej tonacji są niesamowicie irytujące i pasują do całości niczym pięść do nosa. Gdybym miał porównać twórczość Wounded In Forest do któregokolwiek z klasyków, to… naprawdę nic mi nie przychodzi do głowy. I nie jest to w tym konkretnym przypadku żadna zaleta, a jedynie potwierdzenie, iż muzyka Finów jest nijaka i przypisanie jej konkretnych inspiracji byłoby sporym nadużyciem. Nie wiem, może niech lepiej chłopaki spróbują jakiejś innej profesji, albo jak już muszą grać, bo ich rozpiera, to niech sobie grają w garażu, bo wychodzenie do ludzi taką twórczością to małe nieporozumienie. Beznadzieja.

- jesusatan




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz