Hyver
„Shaâtaunoâr”
Antiq 2025
Hyver
to solowy projekt pewnego Francuza, który właśnie wydał swoją trzecią płytę. Cóż,
facet gra tak jak wygląda na zdjęciu dołączonym do tego materiału, czyli
radosny i bajkowy black metal. Jest on oparty o drugofalowe wzorce, lecz oprócz
zwyczajowych tremolo charakteryzuje się niebywale przaśną i naiwną melodyką,
która przypomina bale na średniowiecznych zamkach bądź beztroskie pląsy
gawiedzi na ówczesnych odpustach. Akordy płyną w średnich i dość szybkich
tempach, sypiąc, mieniącym się różnymi kolorami szronem, a wtórują im dźwięczne
bębny i syntezatory, które zapewniły tutaj folklorystyczny pierwiastek,
dopełniając ten baśniowy klimat. Klimat, który podczas odsłuchu „Shaâtaunoâr”
wyciekał mi z uszu i nosa, ponieważ jego natężenie jest tak silne, że
przedawkować go, to jak amen w pacierzu. Na domiar złego, Hyver pomiędzy
„diabelskie” utwory wplata kompozycje dungeon synth, które w sumie szczęśliwie
przerywają tęczowy blizzard, ale też mają pewne znaczenie, gdyż album ten ma
zabrać słuchacza do przedziwnego zamczyska i to odbiorca ma zdecydować, którą
drogą chce podążać, aby wydostać się z jego ponurych murów. Ja, osobiście nie
chcę nigdy ponownie do niego trafić, choć dla mnie ucieczka z jego podwojów
była dość prosta, bowiem wystarczyło wyłączyć odtwarzacz. Jeśli lubicie
„poetyczny black metal” o epickich chwytliwościach, to nie pozostaje wam nic
innego jak ubrać się w szaty i kapelusz à la Gandalf, a na stopy wdziać ciżmy,
i udać się do pobliskiego distro, aby nabyć to wydawnictwo. Szesnaście
kawałków, trwających blisko godzinę z pewnością przeniesie was do świata
entuzjastycznie zagranego, „black metalu” w stylu fantasy. Dla mnie totalny
absurd.
shub
niggurath

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz