ANAEL
„Mare”
Into Endless Chaos Records 2021
Kolejny
powrót zespołu, o którym myślałem, że gryzie już piach. Trochę tych powrotów
ostatnimi czasy obserwujemy, ale to już temat na inną dyskusję. Wracając
natomiast do sedna sprawy, po 13 latach od swej ostatniej płyty obudził się z
hibernacji niemiecki Anael i w lutym tego roku przy wydatnej pomocy Into Endless
Chaos Records wypuścił w świat swój czwarty album długogrający zatytułowany
„Mare”. Aby nie było niedomówień, zaznaczmy od razu, że bez dwóch zdań, bardzo
dobra to płyta, a Anael cały czas trzyma fason i nie obniża poziomu lotu ani na
milimetr. Od zawsze bardzo ważnym dla tej hordy zespołem był Samael i
inspiracje twórczością szwajcarów cały czas są wyraźnie wyczuwalne, ale na swym
najnowszym krążku muzycy zespołu odważnie zaczęli eksplorować inne, muzyczne
rewiry nie zrywając jednak więzi ze swymi, Black Metalowymi korzeniami. Sporo
tu różnorakich smaczków, ponurych, hipnotycznych tonów, złożonych, budujących
napięcie, bardziej melodyjnych tekstur, mrocznych zakrętów, ociężałych,
dysonansowych podjazdów, progresywnych wręcz akordów, dziwnych, spastycznych
przesunięć czasowych i klimatycznych pasaży, które przywodzą na myśl luźne
skojarzenia z dźwiękami, jakie możemy znaleźć na płytkach Agalloch, Primordial,
Zemial, Alastis, czy Necromantia.
Gdzieniegdzie da się także wychwycić wycieczki w stronę starego, poczerniałego,
gotyckiego ogródka, zwroty w stronę klasycznego, przyprawionego diabelską iskrą
Heavy Metalu, czy nawet surowego rocka lat 70-tych, a to z pewnością jeszcze
nie wszystko, bowiem ta płytka zazdrośnie strzeże swoich tajemnic i trzeba
poświęcić jej należytą ilość czasu, aby spenetrować wszystkie zaklęte rewiry,
jakie się tam znajdują. Produkcja ta posiada także genialny, duszny, mglisty,
przesycony okultyzmem, matowy klimat, dzięki czemu mocno osiada na zwojach
mózgowych i ciężko ją stamtąd wypędzić. Brzmienie, mimo że dosyć surowe ma swój
niezaprzeczalny ciężar, jest stosunkowo gęste i tkane grubą nicią, ale nie brak
mu przestrzeni i lekko przydymionej selektywności. Niemcy nigdy nie zdobyli
szerszej popularności, rzeźbiąc swoje jakby nieco na uboczu głównego nurtu i
obawiam się, że ich najnowsza propozycja tego nie zmieni, ale nie ulega
wątpliwości, że „Mare” to bardzo dobry, intrygujący, wciągający, przemyślany,
świetnie napisany i wykonany album. Naprawdę warto obdarzyć ten album należytą
atencją, gdyż to kawał zajebistej muzy na wysokim poziomie. Nie wystawiam
płytom ocen, gdyż uważam, że muzyka to przede wszystkim emocje, a nie
matematyka, ale gdybym to robił, to najnowszy album Anael niebezpiecznie
zbliżyłby się do maksymalnej punktacji.
Hatzamoth
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz