środa, 2 czerwca 2021

Recenzja ANAEL „Mare”

 

ANAEL

„Mare”

Into Endless Chaos Records 2021

 

Kolejny powrót zespołu, o którym myślałem, że gryzie już piach. Trochę tych powrotów ostatnimi czasy obserwujemy, ale to już temat na inną dyskusję. Wracając natomiast do sedna sprawy, po 13 latach od swej ostatniej płyty obudził się z hibernacji niemiecki Anael i w lutym tego roku przy wydatnej pomocy Into Endless Chaos Records wypuścił w świat swój czwarty album długogrający zatytułowany „Mare”. Aby nie było niedomówień, zaznaczmy od razu, że bez dwóch zdań, bardzo dobra to płyta, a Anael cały czas trzyma fason i nie obniża poziomu lotu ani na milimetr. Od zawsze bardzo ważnym dla tej hordy zespołem był Samael i inspiracje twórczością szwajcarów cały czas są wyraźnie wyczuwalne, ale na swym najnowszym krążku muzycy zespołu odważnie zaczęli eksplorować inne, muzyczne rewiry nie zrywając jednak więzi ze swymi, Black Metalowymi korzeniami. Sporo tu różnorakich smaczków, ponurych, hipnotycznych tonów, złożonych, budujących napięcie, bardziej melodyjnych tekstur, mrocznych zakrętów, ociężałych, dysonansowych podjazdów, progresywnych wręcz akordów, dziwnych, spastycznych przesunięć czasowych i klimatycznych pasaży, które przywodzą na myśl luźne skojarzenia z dźwiękami, jakie możemy znaleźć na płytkach Agalloch, Primordial, Zemial, Alastis, czy  Necromantia. Gdzieniegdzie da się także wychwycić wycieczki w stronę starego, poczerniałego, gotyckiego ogródka, zwroty w stronę klasycznego, przyprawionego diabelską iskrą Heavy Metalu, czy nawet surowego rocka lat 70-tych, a to z pewnością jeszcze nie wszystko, bowiem ta płytka zazdrośnie strzeże swoich tajemnic i trzeba poświęcić jej należytą ilość czasu, aby spenetrować wszystkie zaklęte rewiry, jakie się tam znajdują. Produkcja ta posiada także genialny, duszny, mglisty, przesycony okultyzmem, matowy klimat, dzięki czemu mocno osiada na zwojach mózgowych i ciężko ją stamtąd wypędzić. Brzmienie, mimo że dosyć surowe ma swój niezaprzeczalny ciężar, jest stosunkowo gęste i tkane grubą nicią, ale nie brak mu przestrzeni i lekko przydymionej selektywności. Niemcy nigdy nie zdobyli szerszej popularności, rzeźbiąc swoje jakby nieco na uboczu głównego nurtu i obawiam się, że ich najnowsza propozycja tego nie zmieni, ale nie ulega wątpliwości, że „Mare” to bardzo dobry, intrygujący, wciągający, przemyślany, świetnie napisany i wykonany album. Naprawdę warto obdarzyć ten album należytą atencją, gdyż to kawał zajebistej muzy na wysokim poziomie. Nie wystawiam płytom ocen, gdyż uważam, że muzyka to przede wszystkim emocje, a nie matematyka, ale gdybym to robił, to najnowszy album Anael niebezpiecznie zbliżyłby się do maksymalnej punktacji.

 

Hatzamoth

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz