Epitaphe
"I"
Aesthetic Death 2019
Wierzycie w miłość od pierwszej nutki? Bo ja czasem bywam bardzo kochliwy. Zwłaszcza gdy wpada mi w ręce taki krążek, jak kompletnie przeoczony, i to nie tylko przeze mnie, a wydany dokładnie dwa lata temu debiut Epitaphe. Już po kilku chwilach otwierającego album dwudziestominutowego "Smouldering Darkness" wiedziałem, że mam do czynienia z czymś grubo ponadprzeciętnym. Przypomniał mi się bowiem moment w życiu, gdy po raz pierwszy, z rozdziawioną gębą, słuchałem "Transcendence Into the Peripheral". Tak, "I" rozpoczyna się z wysokiego C, w mocno australijskim stylu. Rzecz w tym, iż przez następną godzinę z okładem kwartet z Claix potrafi utrzymać słuchacza przykutego do swoich dźwięków, zaskakiwać, dziwić i oczarowywać w nie mniejszym stopniu. To, w jaki sposób Francuzi budują napięcie na "Oku" i w jaki sposób mieszają różne style muzyczne, to jest dla mnie mistrzostwo świata i okolic. Niewiele jest zespołów, które potrafią w tak niesamowicie naturalny sposób przemieszczać się między death, black i doom metalem, które niezwykle zwinnie przechodzą z fragmentu powolnego, miażdżącego ciężarem w prawdziwe tornado, by następnie zaintrygować elementami klawiszowymi czy akustycznymi. Wachlarz stosowanych przez Epitaphe środków jest przebogaty a wszystkie z nich łączy mroczna i niepokojąca aura. Kompozycje Francuzów to prawdziwe kolosy, poza jednym wyjątkiem trwające po dziesięć i dwadzieścia minut, a doskonale wiadomo, że niełatwo jest w takim przypadku uniknąć monotonii czy samopowtarzalności. Tu o czymś takim nie ma mowy, bowiem co chwilę bombardowani jesteśmy kolejnymi powalającymi aranżacjami i ciekawymi pomysłami. Nie tylko pod względem muzycznym, ale też wokalnym, gdyż na tym poletku dzieje się wcale nie mniej. Mimo swojej długości "I" słucha się na jednym wdechu, a gdy krążek dobiega końca, chce się go od razu włączyć ponownie. Oczywiście Epitaphe nie wynajdują koła na nowo i sięgają głęboko do studni klasyki, choć nie stronią jednocześnie od inspiracji o zdecydowanie młodszym peselu. Dlatego też poza Immolation, Incantation czy wspomnianym na wstępie Disembowelment doszkać się tu można skojarzeń z Abyssal, Dead Congregation czy Necros Christos. Zresztą, według mnie, Epitaphe już dziś można śmiało postawić w jednym rzędzie z wyżej wymienionymi przedstawicielami młodszego pokolenia. Nie znajduję na tym krążku żadnych elementów, do których mógłbym się doczepić, dla mnie jest on niemal perfekcyjny. Sprawdźcie "I" koniecznie, bo szkoda by taka perełka utonęła w zalewie wszechobecnego gówna.
- jesusatan
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz